Polski rynek alkoholowy przechodzi znaczące przemiany. Choć na pierwszy rzut oka może wydawać się, że Polacy piją coraz mniej, to dane statystyczne przedstawiają zupełnie inny obraz. Zmienia się nie tylko ilość spożywanego alkoholu, ale także jego rodzaj oraz kontekst konsumpcji. Coraz łatwiejszy dostęp do alkoholu, nowe formy jego dystrybucji i zmiana społecznych postaw wobec picia – to wszystko wpływa na nasze nawyki i zdrowie.
W rozmowie psycholożka i psychoterapeutka, Dominika Nowakowska, przygląda się bliżej temu złożonemu problemowi. Na podstawie dostępnych danych i opinii ekspertów odpowiada na pytanie, dlaczego Polacy piją coraz więcej, choć często nie zdają sobie z tego sprawy. Analizuje również, jak zmienia się kultura picia w naszym kraju i jakie są tego konsekwencje dla zdrowia publicznego.
Jaki jest Pani zdaniem stosunek Polaków do alkoholu?
Odniosę się do bardzo ciekawego raportu Instytutu Badań Zmian Społecznych, który bada postawy Polaków wobec spożywania alkoholu. Twórcy zapytali w nim pełnoletnich mieszkańców Polski o ich przekonania na temat picia alkoholu. Czy piją więcej, czy mniej niż 5 lat temu? Czy są to mocniejsze, czy słabsze trunki? I jak wynika z niego, nie zawsze postrzeganie siebie Polaków, ich opinia na temat prezentowanych postaw, jest zgodna z faktami. W raporcie przytoczone są statystyki, które pokazują, że z roku na rok pijemy coraz więcej. Zmienia się natomiast sposób w jaki pijemy i jakie trunki wybieramy.
Mimo, że spożycie alkoholu ciągle rośnie, to zdaniem Polaków piją oni coraz mniej. Ten błąd w atrybucji może wynikać ze zmian nawyków, podejścia do alkoholu, np. z faktu, że spadło spożycie silnych trunków. Natomiast temu sposobowi myślenia umyka fakt, że częściej sięgamy jako naród po słabsze alkohole. Czy ten fakt wpływa na to, że uważamy, że pijemy mniej? Czy piwo lub lampka wina do kolacji coraz rzadziej postrzegana jest przez respondentów jako kontakt z alkoholem? Twórcy raportu stawiają hipotezę, że tak. Zmienia się myślenie Polaków o alkoholu i pojawia się przyzwolenie na spożywanie mniejszych dawek alkoholu w różnych sytuacjach społecznych jest coraz większe. Konsekwencje tego, że pijemy coraz więcej, ale nie jesteśmy tego świadomi mogą budzić niepokój. Warto się więc zastanowić nad kulturowym przekazem nad narracją, którą mamy w naszym kraju na temat alkoholu i tego co on symbolizuje.
Jak można rozumieć ostatnie wydarzenia wprowadzenia likierów alkoholowych w plastikowych tubkach?
Z prawnego punktu widzenia ten proceder jest legalny. Tu warto wziąć pod uwagę rolę państwa w tworzenia postaw i przekonań na temat picia alkoholu. Mamy dziś kuriozalną sytuację, w której przepisy dopuszczają wypuszczanie produktów zawierających alkohol, które de facto podszywają się pod produkt bezalkoholowy. Po co ludziom alkohol w tubkach, który wygląda jak opakowanie musu owocowego, a nie jak używka? Co komunikuje państwo dopuszczając taki produkt do ogólnej sprzedaży? Dla mnie komunikat jest dość oczywisty i sformułowałabym go mniej więcej tak: „lubisz się napić? Od dziś nie będzie z tym problemu. Pij gdzie chcesz: w pracy, w szkole, na przystanku autobusowym. Od dziś, dzięki temu legalnemu produktowi, nikt twojego picia nie zauważy”. Nowe rozporządzenie Ministerstwa Rolnictwa w sprawie dystrybucji napojów alkoholowych o pojemności 200 ml, czyli takiej, jaką zawierały alkotubki, zostało zmienione o zapis, że ma być on dostępny wyłącznie w opakowaniach szklanych bądź puszkach, notabene równie barwnych i atrakcyjnych, jak inne napoje bezalkoholowe, popularne wśród dzieci i młodzieży. Z rozporządzenia nie wynika aby pomysłodawcy i producenci ponosili jakiekolwiek konsekwencje w sprawie swojego nieetycznego zachowania.
Widzimy więc zaniedbania w obszarze polityki państwa i systemowego dbania o ograniczania dostępności alkoholu. Dostępność w Polsce alkoholu jest bardzo duża. W samej Warszawie punktów całodobowej sprzedaży jest ponad 7 tysięcy, tym samym więcej niż w całej Szwecji. Od wielu lat eksperci wskazują na pilną potrzebę zmian. W samej Bydgoszczy jest więcej punktów sprzedaży alkoholu, niż w całej Norwegii, a do budżetu państwa z tytułu tzw. opłaty od sprzedaży alkoholu w opakowaniach do 300 ml trafiają potężne kwoty. Światowa Organizacja Zdrowia już wiele lat temu wskazała, że w celu ograniczenia poziomu konsumpcji alkoholu należy ograniczyć dostępność fizyczną, czyli m.in. zadbać o mniejszą liczbę miejsc sprzedaży alkoholu oraz ograniczyć dostępność ekonomiczną. Rządzący mają więc do podjęcia trudną decyzję: czy ważniejsze są pieniądze, czy zdrowie Polaków.
Czy takie produkty, nowe, w kolorowych opakowaniach mogą mieć wpływ na nawyki związane z piciem?
Oczywiście, że tak. Wystarczy zwrócić uwagę jaką furorę wśród młodzieży robią papierosy elektryczne, które kuszą atrakcyjną, kolorową formą oraz najróżniejszymi zapachami. Nikt nie zastanawia się nad tym, co tak naprawdę mieści się pod tym uwodzącym opakowaniem i ładnym zapachem. A przecież nie od dziś wiadomo, że wiedza na temat szkodliwość e- papierosów nie jest jeszcze rzetelnie przebadana i w sumie można współczesną fascynację tym produktem oraz renesans e-palenia porównać do zawrotnej kariery produktów tytoniowych w latach 50., kiedy każdy chciał palić, bo to był produkt, który stał się symbolem nowoczesności i kultury konsumpcyjnej. Mało kto zastanawiał się wtedy nad konsekwencjami tego nawyku.
Podobnie jest dziś z e-papierosami, które podobnie jak iPhone, są ikoniczne dla współczesnych społeczeństw. Spersonalizowane zestawy z wkładami w postaciami tysięcy przeróżnych aromatów, bez żadnych nieprzyjemnych skutków ubocznych, jak zapach dymu we włosach i na ubraniach, czy żółtych zębów i nieświeżego oddechu. Typowy produkt kultury instant. Wszystko tu i teraz – natychmiastowa gratyfikacja bez żadnych negatywnych, natychmiastowych konsekwencji. „Alkotubki”, czy bijące w Polsce rekordy popularności „małpki” to ten sam trend. Jest pięknie, kolorowo, słodko, dostarczają do tego szybko poczucie ulgi i rozluźnienia.
Czy łatwa dostępność alkoholi, jaką mamy dzisiaj – powszechna dostępność praktycznie w każdym miejscu – wpływa na nawyk sięgania po alkohol?
Zmienił się styl, ale nie nałogi. Polacy piją dużo, tyle że małymi porcjami. Rekordowo w pandemicznym 2019 roku sprzedano ponad miliard małpek. W kolejnych latach, już po izolacji nie odnotowano drastycznych spadków sprzedaży. Specjaliści alarmują, że im większa dostępność, tym większe problemy. Przypatrzmy się takim „małpkom”, które są dostępne praktycznie wszędzie. Czemu popularność alkoholu w takiej formie jest niepokojąca? Klienci kupują małe buteleczki, by samych siebie przekonać, że nie dzieje się z nimi nic niepokojącego, bo przecież spożywają niewielkie dawki alkoholu. Może nimi kierować też chęć wypicia alkoholu tak, by nikt nie widział, a „małpki” doskonale nadają się do tego, by wypić je w biurowej toalecie. O tym, że sięgamy po małe buteleczki z wysokoprocentowym alkoholem przed pracą, „dla kurażu”, świadczy fakt, że co trzecia małpka jest sprzedawana we wczesnych godzinach porannych. Tak kształtowane są nawyki konsumenckie, które sprzyjają nadużywaniu alkoholu, a także budują przekonanie, że „małe picie” to „nie jest picie”.
Naukowcy z Komitetu Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk łatwo dostępny alkohol w małych opakowaniach uznają za przyczynę rosnącego spożycia procentowych trunków w Polsce. Powołują się w tych badaniach na statystyki, że ponad miliard małpek sprzedawanych rocznie, to ponad trzy miliony małpek sprzedawanych dziennie. W Polsce ostatnie dwie dekady to największy przyrost spożycia alkoholu w Europie. To z kolei przekłada się na kondycję i stan zdrowia Polaków.
Nawyki konsumenckie zmieniają się wraz ze zmianami społecznymi, środowiskowymi. Bardzo dobrze pokazał to okres izolacji i koronawirusa. Pandemia wyniosła spożywanie alkoholu w domowym zaciszu na zupełnie inny poziom. „Quarantini”, czyli picie drinków przed ekranem telewizorów lub komputerów stało się bardzo modne. Dziś internauci prześcigają się w tworzeniu i dzieleniu przepisami na drinki. Mamy też zjawisko domowych „happy hours”, które przeniosły się z barów i pubów do mieszkań. W mediach przy okazji wypadków z udziałem pijanych kierowców często pojawia się wątek o kierowcy, który czuł, że może kierować, bo wypił „tylko piwo”. W reklamie jednego z aquaparków widzimy trójkę młodych, rozradowanych dorosłych w stroju plażowym i z drinkami w dłoniach. Przekaz medialny alkoholu jest skupiony wokół pokazania pozytywnych emocji, bycia częścią grupy, dobrej zabawy. To ideał psychologii społecznej. Jesteśmy częścią grupy, dobrze się z nimi czujemy, jesteśmy akceptowani i do tego fantastycznie się bawimy – przekaz brzmi: „wystarczy sięgnąć po piwko a będziesz żył z innymi jak w raju”.
Czy łatwość dostępu do alkoholu w postaci gęstej sieci sklepów monopolowych przekłada się na spożycie alkoholu?
Łatwość dostępu alkoholu nie tylko przekłada się na jego spożycie ale tworzy także bardzo czytelny przekaz o ważności alkoholu w naszym codziennym funkcjonowaniu. Jeżeli z każdej strony mamy wyeksponowane sklepy monopolowe, w których oprócz popularnych „popit”, nie ma nic bezalkoholowego, to można wytworzyć sobie przekonanie co tak naprawdę w naszym społeczeństwie jest produktem „pierwszej potrzeby”. Niektóre promocje na słabsze alkohole są tak atrakcyjne, że bardziej opłaca się kupić piwo niż małą wodę w butelce.
Myślę, że jak do naszego kraju zawitałaby obca cywilizacja, która miałaby sobie wyrobić zdanie na nasz temat na podstawie własnej obserwacji i doświadczeń, to bardzo prawdopodobne jest, że alkohol zostałby uznany za życiodajny napój, a nie woda. Alkohol w Polsce w 2021 r. był jednym z najtańszych w całej UE i kosztował o 9 proc. mniej niż wynosi średnia europejska, biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej. Tylko w pięciu państwach wspólnoty alkohol był tańszy niż w Polsce. Od lat konsekwentnie wzrasta konsumpcja piwa – z 42,8 l na mieszkańca w 1996 r. do 92,7 l w 2021 r. (rekordowym rokiem był 2018, w którym przeciętny Polak wypił 100,5 l). Główny Urząd Statystyczny wyliczył, że przeciętne roczne spożycie piwa na jedną osobę stanowi obecnie niemal trzykrotność spożycia z 1993 roku. W latach 1993-2000 spożycie utrzymywało się na względnie stałym poziomie 6,5-7 l, jednak od początku XXI wieku zaczęło rosnąć. Najbardziej dynamiczny wzrost spożycia zanotowano w latach 2001-2008, w których konsumpcja alkoholu na 1 mieszkańca wzrosła aż o 45 proc. Rekordowo duże spożycie – 9,78 l 100-proc. alkoholu na 1 mieszkańca Polski miało miejsce przed pandemią w 2019 r.
Podsumowując, pijemy więcej, a przez to, że pijemy słabsze alkohole to pijemy częściej, ponieważ inaczej wygląda mechanizm picia piwa czy wina, a inaczej wódki. Efekt jest ten sam ale sposoby dojścia do niego zupełnie inne. Słabsze alkohole w społeczeństwie uchodzą za bardziej szlachetne. Szczególnie wino, whiskey, koniaki są trunkami, które kojarzą się z zasobnością portfela i obyczajów. Co zresztą ma swoje odzwierciedlenie w badaniach, gdzie statystycznie widzimy, że reprezentant klasy średniej z wyższym wykształceniem sięga po inny koszyk produktów niż ktoś z niższym statusem ekonomicznym i kulturowym.
Co z profilaktyką – czy obecne działania, kampanie przynoszą swoje efekty?
W ramach europejskiego projektu: „European School Survey Project on Alcohol and Drugs” (ESPAD) w maju i czerwcu 2019 roku poddano badaniu ankietowym grupę ponad 12 tys. uczniów w dwóch grupach wiekowych: 15-16 lat oraz 17-18 lat. Badania prowadzone są co 4 lata, a ich celem jest monitorowanie skali problemu używania przez młodzież substancji psychoaktywnych, a także ocena czynników wpływających na ich rozpowszechnienie. W 2019 r., w obu grupach wiekowych, jest widoczny spadek. Wciąż jednak abstynencja do 18. roku życia dla przeważającej większości nastolatków stanowi wyzwanie.
Wyniki badań także wskazują, że w młodszej grupie nastolatków 15-16 lat używanie alkoholu w ostatnich 30 dniach przed badaniem spadło z 67 proc. w 2003 roku do 45 proc. w roku 2023. Może to wynikać ze skuteczności programów profilaktycznych mających na celu zmianę postaw młodzieży wobec alkoholu.
Dużo się dzisiaj mówi, że pokolenie Z rezygnuje z picia alkoholu. Czy widzi Pani taki trend?
Instytut Człowieka Świadomego opublikował raport o inicjacji alkoholowej dzieci i młodzieży w Polsce. Wynika z niego, że sytuacja się poprawia, a młodzi ludzie zaczynają pić później. Twórcy raportu mówią, że ten odsetek w ciągu ostatnich 25 lat zmniejszył się z 93 do 80 proc. Prof. Andrzej M. Fal uważa, że wśród młodych ludzi powstaje nowa moda pod hasłem NoLo, czyli „No alkohol, Low alcohol”. Ja bym tutaj się trzymała szczególnie tej drugiej frazy, bo nie widać skokowego spadku przy spożyciu alkoholu wśród młodzieży. Jest tendencja spadkowa ale nadal młodzież chętnie sięga po alkohol. Tylko tutaj także zmieniły się nawyki, obyczaje picia. Częściej sięga się po kolorowe produkty o mniejszej dawce alkoholu, których po prostu można wypić więcej w miarę potrzeb. Najpopularniejszym alkoholem wśród młodych jest piwo, które jest tanie i łatwo dostępne. Nie bez znaczenia są tu reklamy i obraz kulturowy picia.
W Polsce promocja i reklamowanie alkoholu jest zakazane. Mówi o tym Ustawa z dnia 26 października 1982 r. (ze zm.) o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Wyjątkiem jest piwo. Większość przekazów jest bardzo radosna – występują tam młodzi, zrelaksowani ludzie. Obraz alkoholu w reklamach jest jednoznaczny – napij się aby się rozluźnić i poczuj się fajnie. Nie chroni się przekazem reklamowych młodych, a nawet można pokusić się o stwierdzenie, patrząc na treści reklam, że niektóre firmy kierują swoje przekazy do jak najmłodszych odbiorców. Według raportu, ponad 80 proc. badanych pierwszy kontakt z alkoholem miało w domu za przyzwoleniem rodziców. Oczywiście najczęściej nie ma to charakteru picia alkoholu, tylko spróbowania alkoholu. Należałoby pomyśleć, czy taki stan rzeczy jest w porządku. Należałoby się zastanowić na ile rodzic, który daje przyzwolenie na próbowanie alkoholu nie tworzy tym samym szkodliwego przekazu. Według autorów raportu z 2023 r. „Alkohol w Polsce. Zwrot w modelach konsumpcji” Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego: „prawidłowe postawy rodzicielskie są czynnikiem chroniącym młodzież przed piciem napojów alkoholowych”. Badacze wskazują, że alkohol trafia w ręce nastolatków najczęściej za pośrednictwem pełnoletnich znajomych lub wręcz dorosłych domowników. „Sam fakt sięgania po napoje alkoholowe przed ukończeniem 18. roku życia jest wyraźnie skorelowany ze stylem życia rodziców i stosunkiem do alkoholu obowiązującym w domu rodzinnym” – dodają. Ze statystyk PARPA wynika, że kilkanaście procent dorosłych Polaków spożywa alkohol problemowo. Nadużywanie substancji, w tym alkoholu, może dotyczyć ponad 3 milionów Polaków. W rodzinach z problemem alkoholowym żyje 3-4 mln osób, w tym 1,5-2 mln dzieci.





