Gdy marzenie o dziecku wystawia związek na próbę: jak rozmawiać o niepłodności?

Agnieszka Głukowska-Sobol

Gdy marzenie o dziecku wystawia związek na próbę jak rozmawiać o niepłodności

Niepłodność to temat, który wciąż rzadko pojawia się w codziennych rozmowach, a jednak dotyka coraz większej liczby par. To nie tylko wyzwanie medyczne, ale przede wszystkim trudne doświadczenie emocjonalne, które wystawia na próbę związek, bliskość i umiejętność rozmawiania o tym, co naprawdę bolesne. Dlaczego tak często staje się źródłem napięć nawet w relacjach, które dotąd były oparte na silnej więzi i dobrej komunikacji? Jak nie zgubić siebie nawzajem w gąszczu procedur, kalendarzy i nieustannego czekania?

O tym, jak pary mogą odnaleźć w sobie siłę, jak rozmawiać o najtrudniejszych tematach i jak nie pozwolić, by pragnienie dziecka przysłoniło wszystko inne, rozmawiamy z Agnieszką Głukowską-Sobol — psycholożką, psychoterapeutką i seksuolożką, która od lat wspiera osoby mierzące się z niepłodnością.

Zapraszamy do lektury.

Dlaczego niepłodność, nawet w związkach z dobrą komunikacją, często powoduje trudności w porozumiewaniu się między partnerami? Co sprawia, że temat ten staje się tak emocjonalnie obciążający?

To bardzo ważne pytanie. Warto pamiętać, że niepłodność to nie tylko kwestia medyczna — to doświadczenie głęboko emocjonalne, które dotyka najintymniejszych obszarów życia pary. Nawet jeśli partnerzy wcześniej dobrze się komunikowali, to nagle pojawia się temat, który budzi ogromny lęk, frustrację, poczucie winy, czy niepewność o przyszłość. Te emocje często paraliżują rozmowę.

Zdarza się, że partnerzy nie mają narzędzi, by rozmawiać o tak trudnych tematach w sposób wspierający. Boją się zranić siebie nawzajem, więc unikają rozmowy albo wybuchają emocjonalnie, co pogłębia napięcie. Niekiedy jedno z nich nosi w sobie ogromne poczucie winy, zwłaszcza gdy trudności medyczne dotyczą właśnie jego. A czasem problem nie ma jednoznacznej diagnozy, co potęguje bezsilność.

To wszystko sprawia, że rozmowa staje się polem minowym — z jednej strony chcemy się podzielić, a z drugiej boimy się, że to przyniesie więcej bólu niż ulgi. I wtedy albo zapada cisza, albo pojawiają się kłótnie, które są bardziej wyrazem skumulowanych emocji niż prawdziwej wymiany zdań. Dlatego tak ważne jest wsparcie psychologiczne – ono pomaga wrócić do rozmowy, ale już z nowym językiem, bardziej świadomym i bezpiecznym dla obojga.

Czy kobiety i mężczyźni różnią się w sposobie komunikowania swoich emocji?

Tak, zdecydowanie widać różnice – choć warto tu zaznaczyć, że nie chodzi tylko o stereotypy typu „mężczyźni nie mówią o uczuciach, a kobiety są emocjonalne”. Te schematy oczywiście funkcjonują w naszej kulturze, ale rzeczywistość jest bardziej złożona. Każdy z nas ma w sobie zarówno tzw. pierwiastek kobiecy, jak i męski – czyli różne sposoby przeżywania i wyrażania emocji – i to, które z tych cech dominują, może bardziej determinować sposób komunikacji niż sama płeć.

Jednak w praktyce – również tej gabinetowej – rzeczywiście często obserwuję, że kobiety częściej otwarcie mówią o swoich emocjach, chętnie rozmawiają o trudnościach, szukają wsparcia. Mężczyźni z kolei częściej tłumią uczucia, nie dzielą się nimi, czasem z przekonania, że „tak trzeba”, że siła polega na milczeniu. Często nie chcą obarczać partnerki swoimi problemami albo po prostu nie nauczyli się, jak mówić o emocjach.

Dlatego w pracy terapeutycznej staramy się tworzyć bezpieczną przestrzeń, w której również mężczyźni mogą zacząć nazywać to, co przeżywają – bez oceniania, bez wstydu. Bo dopiero wtedy można naprawdę zacząć budować zrozumienie i bliskość w relacjach.

Czy to, jak para komunikowała się ze sobą przed pojawieniem się trudności z zajściem w ciążę, ma wpływ na to, jak radzi sobie z tym kryzysem? Czy wcześniejsza jakość relacji i umiejętności komunikacyjne mogą łagodzić skutki stresu związanego z niepłodnością?

Zdecydowanie tak — wcześniejsza jakość komunikacji w parze ma ogromne znaczenie. Pary, które wcześniej potrafiły ze sobą rozmawiać w sposób konstruktywny, mają często lepszy fundament, żeby poradzić sobie z trudnościami związanymi z niepłodnością. Co ciekawe, bardzo często są to osoby, które już kiedyś uczestniczyły w terapii – niekoniecznie w terapii par, ale chociażby w terapii indywidualnej.

W pracy terapeutycznej widzę, że takie osoby znają już pewne pojęcia, techniki, wiedzą, jak rozmawiać. Oczywiście – nie zawsze potrafią to w pełni zastosować, zwłaszcza w sytuacjach dużego stresu, ale mają tę bazę, do której można się odwołać.

Z kolei pary, które wcześniej nie miały przestrzeni ani narzędzi do refleksji nad swoją komunikacją, często zaczynają od podstaw. I to nie oznacza, że się nie da — tylko, że proces bywa dłuższy. W takim przypadku wspólnie uczymy się, jak mówić do siebie tak, by być usłyszanym i jak rozumieć drugą stronę bez oceniania.

A kiedy para powinna rozważyć skorzystanie z pomocy terapeuty? Gdzie leży ta granica, po której warto sięgnąć po wsparcie?

Najprościej mówiąc — im wcześniej, tym lepiej. Pomoc terapeuty warto rozważyć, gdy pojawia się poczucie, że zaczynamy się „rozmijać”, że rozmowy nie przynoszą ulgi, a wręcz nasilają napięcie. Albo wtedy, kiedy czujemy się samotni w parze, mimo że jesteśmy razem.

W kontekście niepłodności dochodzi silny stres, rozczarowanie, czasem poczucie winy, czy bezradność. To są bardzo trudne emocje, które potrafią obciążać relację. I choć wiele par myśli: „poradzimy sobie sami”, to często pomoc z zewnątrz pozwala zobaczyć sytuację z nowej perspektywy i uniknąć eskalacji konfliktów.

Terapia może być bezpieczną przestrzenią, gdzie para odzyskuje umiejętność rozmowy, zaczyna lepiej rozumieć siebie nawzajem i znajduje wspólny język w sytuacji, która ich przerasta.

Dlatego warto potraktować terapię nie jako dowód porażki, ale jako wyraz troski o siebie nawzajem i o związek. Spotkania z terapeutą mogą pomóc uporządkować emocje, dać wsparcie i nauczyć, jak rozmawiać o tym, co trudne, bez ranienia siebie nawzajem. Często już sama świadomość, że nie trzeba przez to przechodzić w samotności, przynosi parze ulgę i wzmacnia ich więź.

Kiedy pary powinny zgłosić się po pomoc psychologiczną lub psychiatryczną? Czy są jakieś konkretne sygnały, że to już ten moment?

Zdecydowanie warto szukać pomocy, kiedy para odczuwa silne napięcie w relacji, a konflikty zaczynają dominować nad chwilami bliskości czy pozytywną komunikacją. To moment, w którym często pojawia się poczucie narastającego niezrozumienia i emocjonalnej izolacji.

Niestety, wiele par trafia na terapię dopiero wtedy, gdy jedna z osób zaczyna doświadczać objawów depresji, lęków, czy poczucia beznadziei – np. przekonania, że „znowu będzie tak samo”, „to nie ma sensu”, „innym się udaje, nam nie”. To są bardzo silne emocje, które mogą sygnalizować, że sytuacja wymaga wsparcia specjalisty.

Szczególnie ważne jest to również w przypadku par, które starają się o dziecko i całe ich życie zaczyna kręcić się wokół procedur medycznych. Gdy z miesiąca na miesiąc doświadczają frustracji, napięcia i trudności w podejmowaniu decyzji – warto zgłosić się po pomoc.

Z mojego doświadczenia wynika, że lepiej szukać wsparcia wcześniej niż później. Wczesna interwencja pozwala uniknąć „odkopywania” głęboko zakorzenionych trudności. Nawet jeśli para nie myśli jeszcze o terapii sensu stricto, to już kilka spotkań psychoedukacyjnych może znacząco pomóc – szczególnie jeśli pojawia się trudność w komunikacji, czy jedna z osób czuje blokadę emocjonalną w relacji.

Z jakim zasobem powinna wyjść para z terapii? Niezależnie od tego, czy w trakcie terapii uda się zajść w ciążę, czy nie — jakie umiejętności powinna nabyć?

Najważniejszym zasobem, który para powinna wynieść z terapii, są umiejętności związane z komunikacją i budowaniem zaufania. Zawsze uczę par trzech podstawowych technik komunikacyjnych.

Pierwsza to aktywne słuchanie – czyli pełne skupienie na partnerze, bez rozpraszaczy jak telefon czy telewizor. Często pary mówią, że słuchają się nawzajem, ale w praktyce robią to „w międzyczasie”, co pogłębia frustrację.

Druga technika to komunikat „ja”, czyli mówienie o swoich emocjach i potrzebach bez obwiniania drugiej osoby. Zamiast np. mówić: „Ty nigdy mnie nie słuchasz”, można powiedzieć: „Jest mi przykro, gdy próbuję z tobą porozmawiać, a ty przeglądasz telefon”. Taka forma otwiera przestrzeń do rozmowy, nie wywołując obronnej reakcji.

Trzecia kluczowa umiejętność to parafraza, czyli sprawdzanie, czy dobrze zrozumieliśmy, co partner chciał powiedzieć. Na przykład: „Czy dobrze rozumiem, że ważne jest dla ciebie, żebym odkładała telefon, kiedy rozmawiamy?”. To zapobiega nieporozumieniom i pomaga budować porozumienia.

Dodatkowo zachęcam pary do wprowadzenia rytuału, który nazywam roboczo „okrągłym stołem”. Chodzi o stworzenie regularnej przestrzeni do rozmowy — nie o problemach, nie o planach, ale po prostu o sobie nawzajem. Może to być wieczorne spotkanie przy herbacie, wspólne śniadanie czy spacer. Taki czas pomaga budować więź i przypomina, po co jesteśmy razem, niezależnie od tego, z jakimi trudnościami się mierzymy.

Co dzieje się, kiedy w związku jedna osoba mówi „mam dość”, a druga nadal chce walczyć? Jak pary mogą sobie poradzić z tą nierównowagą?

To bardzo częsty scenariusz. Emocje w relacji nie rozwijają się równolegle – ludzie różnią się temperamentem, intensywnością przeżyć. Kluczowe jest, aby mimo tych różnic, próbować o tym rozmawiać, z szacunkiem dla siebie nawzajem. Czasem osoba, która „odpuszcza”, po prostu nie ma już siły, a niekoniecznie przestała kochać. Wtedy warto się zastanowić – co stoi za tą decyzją? Zmęczenie, ból, presja? Rozmowa i aktywne słuchanie – to podstawowe narzędzia, by zrozumieć siebie nawzajem.

Warto też pamiętać, że nie zawsze trzeba się we wszystkim zgadzać, żeby być razem — ważniejsze jest, aby umieć zaakceptować swoje różnice i znaleźć sposób, by z nimi żyć. Jeśli coś jest zbyt trudne do udźwignięcia samodzielnie, wsparcie specjalisty może pomóc otworzyć nowe drogi porozumienia. Czasami dzięki terapii udaje się dostrzec potrzeby, o których wcześniej trudno było mówić, i odbudować poczucie bycia w tym razem, mimo przeciwności.

Jak pary mogą przetrwać długotrwałe leczenie niepłodności, które nierzadko ingeruje w ich intymność?

Leczenie niepłodności często przejmuje kontrolę nad życiem seksualnym. Intymność staje się „procedurą”, co zaburza naturalną więź. Seks przestaje być wyrazem bliskości, a zaczyna być obowiązkiem, często regulowanym przez kalendarz. To bardzo obciążające emocjonalnie. W takiej sytuacji dobrze jest przywrócić parze przestrzeń na bycie razem – nie tylko jako osoby starające się o dziecko, ale jako partnerzy, którzy nadal się kochają i potrzebują bliskości.

Warto zadbać o momenty, które nie mają nic wspólnego z leczeniem — randki, wspólne wyjazdy, drobne gesty czułości na co dzień. Nawet krótkie chwile oderwania od presji mogą pomóc odbudować poczucie, że w centrum jest związek, a nie tylko procedura. Rozmowa o potrzebach, fantazjach czy lękach związanych z seksualnością może też przywrócić poczucie bezpieczeństwa i radość z bycia blisko. Czasem pomocne bywa wsparcie terapeuty, który pomoże parze na nowo odkryć, co daje im przyjemność i poczucie więzi.

Czy różnice w przeżywaniu emocji przez partnerów mogą powodować rozpad związku?

Mogą – szczególnie jeśli jedna osoba zbyt mocno koncentruje się na „projekcie dziecko”, zapominając, że jest jeszcze druga strona, relacja i inne wspólne cele. Czasem zdarza się, że para się rozstaje, bo jedna z osób czuje się samotna w tym procesie lub przytłoczona oczekiwaniami. To są trudne sytuacje, które zdecydowanie warto omówić na terapii.

Terapia pozwala nazwać obawy, potrzeby i granice, zanim narosną nieporozumienia, które później trudno będzie rozplątać. Daje też przestrzeń, żeby usłyszeć się wzajemnie — nie tylko w kontekście rodzicielstwa, ale też tego, co oboje chcą budować razem niezależnie od wyniku leczenia. Czasem dzięki temu para odzyskuje równowagę i potrafi spojrzeć na swoją relację szerzej, przypominając sobie, że oprócz pragnienia dziecka mają też siebie — i warto o tę więź dbać.

A co jeśli leczenie nie przynosi efektów? Jak poradzić sobie z rozczarowaniem?

W takich momentach stawiamy pytanie: „Co było naszym prawdziwym celem – posiadanie biologicznego dziecka czy stworzenie rodziny?”. To pytanie otwiera drzwi do refleksji nad innymi opcjami – jak adopcja, komórki jajowe, czy nasienie dawcy. Nie chodzi o to, że są to łatwe decyzje. Ale rozmowa o nich może być początkiem nowej nadziei. Czasem pary potrzebują przejść wspólnie przez proces żałoby po niespełnionym marzeniu, zanim odnajdą nowy sens.

To naturalne, że taka zmiana perspektywy budzi lęk i smutek, ale bywa też momentem, w którym para odkrywa w sobie ogromną siłę i gotowość, by szukać innych dróg do spełnienia marzenia o rodzinie. Ważne jest, żeby dać sobie czas i przestrzeń na przeżycie wszystkich emocji — rozczarowania, złości, żalu — bo dopiero wtedy można otworzyć się na nowe możliwości. Wsparcie specjalisty czy grupy osób w podobnej sytuacji często pomaga uporządkować myśli i zrozumieć, że droga do rodzicielstwa nie zawsze wygląda tak, jak ją sobie wyobrażaliśmy, ale wciąż może prowadzić do szczęścia.

Czy warto rozmawiać o „co będzie, jeśli się nie uda”, zanim nastąpi decyzja o rezygnacji?

Zdecydowanie tak. Czasem zachęcam pary, aby – nawet w fazie intensywnych prób – zastanowiły się hipotetycznie: co by było, gdyby jednak nie doszło do ciąży? To trudne pytanie, ale dzięki niemu można zacząć oswajać myśl o innych rozwiązaniach. Taka refleksja może pomóc odzyskać kontrolę, wyjść z impasu i poszukać nowych wspólnych wartości.

Dzięki temu para może poczuć, że nie wszystko w ich życiu zależy wyłącznie od wyniku leczenia — że wciąż mają wpływ na to, jak wygląda ich relacja i wspólna przyszłość. Czasem taka rozmowa uwalnia z presji, pozwala znów dostrzec siebie nawzajem, a nie tylko cel, który tak bardzo pochłania energię. To może być też pierwszy krok do stworzenia planu B — nie z rezygnacji, ale z miłości do siebie i chęci budowania życia, które daje poczucie spełnienia, niezależnie od trudności.

Czy są historie, które dają nadzieję?

Oczywiście. Pamiętam parę, która po latach leczenia zdecydowała się podejść do „ostatniej próby”. Zmienili styl życia, wprowadzili dietę przeciwzapalną, zadbali o ruch, ograniczyli używki. Po pół roku – udało się. Czy to dzięki zmianom? Tego nie wiemy. Ale wiem, że to, co się zmieniło, to ich zaangażowanie jako pary. I to często robi różnicę.

Wywiad z ekspertem:

Jestem psycholożką, seksuolożką, psychoterapeutką poznawczo-behawioralną, analityczką zachowania oraz terapeutką EEG-Biofeedback. Ukończyłam psychologię w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, a także należę do Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej.

Stale rozwijam swoje kompetencje. Ukończyłam m.in. kursy z zakresu psychoterapii poznawczo-behawioralnej, psychoterapii par, terapii zaburzeń dzieci i młodzieży, psychoterapii dzieci i młodzieży, rozwojowej neuropsychologii klinicznej z logopedią oraz EEG-Biofeedback II stopnia. Zrealizowałam również studia podyplomowe ze Stosowanej Analizy Zachowania (SAZ), studia z przygotowania pedagogicznego oraz studia podyplomowe z seksuologii klinicznej.

Pracuję z młodzieżą i dorosłymi, prowadząc terapię indywidualną, terapię par oraz terapię rodzin. Bliskie jest mi podejście poznawczo-behawioralne, oparte na przekonaniu, że każde zachowanie ma swoją przyczynę, a sposób, w jaki interpretujemy sytuacje — nawet te z pozoru neutralne — kształtuje nasze emocje i decyzje. W trakcie pracy wspieram moich pacjentów w rozpoznawaniu automatycznych myśli, nieświadomych znaczeń i przekonań, które powstały na przestrzeni życia i wpływają na obecne funkcjonowanie.

Celem terapii, którą prowadzę, jest zrozumienie mechanizmów leżących u podstaw trudności oraz wypracowanie narzędzi pozwalających na skuteczne radzenie sobie z nimi. Specjalizuję się w pracy z osobami zmagającymi się z zaburzeniami lękowymi, wahaniami nastroju, trudnościami w relacjach, obniżonym poczuciem własnej wartości, a także z problemami w obszarze bliskości i seksualności. Wspieram osoby w kryzysie, z trudnościami adaptacyjnymi oraz osoby będące w procesie tranzycji i poszukiwania własnej tożsamości.

Jako analityczka zachowania pracuję również z młodzieżą i dorosłymi w spektrum autyzmu oraz osobami doświadczającymi nadpobudliwości, lęków, depresji, OCD i trudności szkolnych.

Prowadzę diagnozę młodzieży i osób dorosłych, m.in. w obszarze funkcjonowania intelektualnego, emocjonalnego, psychicznego, całościowych zaburzeń rozwojowych (autyzm, zespół Aspergera), a także specyficznych trudności w uczeniu się — takich jak dysleksja, dysgrafia czy dyskalkulia. Pracuję również z rodzicami, partnerami i rodzinami, pomagając im lepiej zrozumieć siebie nawzajem oraz budować skuteczną, opartą na szacunku komunikację.