Anna Jastrzębska, terapeuta środowiskowy
Socjoterapia coraz częściej postrzegana jest jako forma wsparcia, która najskuteczniej działa tam, gdzie młody człowiek spędza swoje codzienne życie: w domu, szkole, wśród rówieśników. O tym, jak wygląda praca terapeuty środowiskowego, z jakimi wyzwaniami mierzą się dzieci i młodzież oraz dlaczego relacja i zaufanie potrafią stać się punktem zwrotnym w procesie zmiany, rozmawiamy z Anną Jastrzębską, terapeutką środowiskową. W wywiadzie opowiada o praktyce, która łączy uważność, współpracę i realne towarzyszenie młodym ludziom w ich codzienności.
Zapraszamy do lektury wywiadu.
Czym jest socjoterapia w praktyce środowiskowej?
Socjoterapia w praktyce środowiskowej jest przede wszystkim wsparciem pacjenta w jego naturalnym środowisku: w domu, szkole, czy na podwórku. Nie chodzi tylko o prowadzenie zajęć grupowych, ale o codzienny kontakt, rozmowy, budowanie relacji i uczenie przez doświadczenie. Ważne jest, aby pacjent poczuł się bezpiecznie, miał zaufanie oraz uczył się lepszego rozumienia siebie, swoich emocji, relacji z innymi. Terapeuta środowiskowy obserwuje go w różnych sytuacjach, współpracuje z jego rodziną i szkołą, pomaga rozwijać umiejętności społeczne, towarzyszy i wspiera w zmianie.
Czym różni się socjoterapia od innych form pomocy psychologicznej czy pedagogicznej?
Socjoterapia przede wszystkim skupia się na doświadczeniu i relacjach w grupie. Dziecko uczy się poprzez działanie a nie tylko przez rozmowę. Zajęcia pomagają odreagować trudne emocje, lepiej rozumieć siebie i innych oraz kształtować zachowania społeczne. Z kolei terapia psychologiczna skupia się na głębszej pracy nad przyczynami problemów a pomoc pedagogiczna koncentruje się na wspieraniu nauki.
Jak wygląda proces tworzenia i prowadzenia grupy socjoterapeutycznej?
Na początek ważne jest rozpoznanie potrzeb uczestników, zazwyczaj dzieci, czy młodzieży, którzy mają trudności emocjonalne, wychowawcze lub społeczne. Następnie określa się cele socjoterapii, np. wzmacnianie poczucia własnej wartości, nauka radzenia sobie ze złością, itp. Kolejnym krokiem jest dobór uczestników. Grupa powinna być naprawdę niewielka, żeby każdy miał możliwość wypowiedzi i działania. Ważne jest, żeby uczestnicy byli na podobnym etapie rozwojowym a ich problemy nie różniły się zbyt mocno, bo wtedy łatwiej o zrozumienie czy współpracę. Później terapeuta planuje przebieg spotkań: tworzy scenariusze, dobiera odpowiednie ćwiczenia, zabawy integracyjne, tematy rozmów. Kluczowe jest, aby uczestniczy czuli się bezpiecznie i mieli zaufanie.
Jakie metody lub techniki pracy uważa Pani za najbardziej skuteczne w socjoterapii?
W swojej drugiej pracy, jako pedagog specjalny prowadzę zajęcia socjoterapeutyczne dla trzech uczniów. Stawiam przede wszystkim na rozmowę i refleksję. Mała grupa pozwala mi na indywidualne podejście do każdego ucznia. Spotkania mają formę dyskusji, wymiany myśli oraz wspólnego poszukiwania rozwiązań. Nie narzucam gotowych odpowiedzi, moderuję rozmowę, zadaję pytania pogłębiające, zachęcam uczniów do samodzielnego myślenia i słuchania siebie nawzajem. Dzięki temu uczą się wyrażać emocje, rozumieć różne punkty widzenia i budować wzajemny szacunek.
Czy może Pani podać przykład sytuacji, w której socjoterapia przyniosła wyraźne efekty?
Ze względu na to, że prowadzę zajęcia od września tego roku, trudno jeszcze mówić o wyraźnych efektach. Widzę jednak pierwsze pozytywne zmiany w zachowaniu uczniów, w sposobie ich funkcjonowania. Chętniej zabierają głos i otwarcie dzielą się swoimi przemyśleniami.
Jakie kompetencje są najważniejsze dla socjoterapeuty?
Moim zdaniem najważniejsza jest empatia. Bez niej trudno zrozumieć, co dziecko naprawdę przeżywa i nawiązać z nim szczerą, bezpieczną relację. Empatia pozwala spojrzeć głębiej. Oprócz tego kluczowa jest również umiejętność słuchania bez oceniania, cierpliwość a także autentyczność. Dzieci potrafią szybko wyczuć kto jest z nimi naprawdę, a kto „prowadzi zajęcia według planu”. Socjoterapeuta powinien umieć zadbać o atmosferę zaufania, zachować spokój w trudnych sytuacjach i reagować na to co się dzieje w grupie.
Jakie wyzwania wiążą się z pracą resocjalizacyjną w środowisku otwartym?
Praca resocjalizacyjna w środowisku otwartym wiąże się z wieloma wyzwaniami. Przede wszystkim dlatego, że pracujemy w naturalnym otoczeniu pacjenta, gdzie nie ma kontroli ani struktury jak w placówce. W takich warunkach trudniej utrzymać motywację, bo wiele zależy od współpracy rodziny i samego pacjenta. Często wyzwaniem jest również brak wsparcia ze strony środowiska, np. rodzic nie wywiązuje się ze swojej roli, a szkoła nie zawsze ma zasoby, żeby reagować na potrzeby dziecka. Zdarza się, że młodzi ludzie mają niewielkie zaufanie do dorosłych, co oczywiście wymaga czasu, żeby w ogóle chcieli się otworzyć i przyjąć pomoc. Kolejną trudnością jest złożoność problemów, z jakimi pracujemy. To nie tylko zachowanie pacjenta, ale cały kontekst: sytuacja rodzinna, emocjonalna oraz społeczna. Dlatego taka praca wymaga cierpliwości, elastyczności i umiejętności współpracy z różnymi instytucjami.
Z jakimi trudnościami mierzą się osoby objęte resocjalizacją?
Osoby objęte resocjalizacją często mierzą się z wieloma trudnościami, np. odrzuceniem, brakiem wsparcia lub przemocą, co wpływa na ich zaufanie do innych i poczucie własnej wartości. Nie wierzą, że mogą coś zmienić, bo przez lata słyszeli, że „i tak nic z nich nie będzie”.
Jak wygląda współpraca z rodziną i instytucjami (np. szkołą, OPS, kuratorem)?
Z rodziną staram się budować relację opartą przede wszystkim na zaufaniu i współpracy, a nie ocenianiu. Ważne jest, żeby oni wiedzieli, że nie jestem po to, by ich kontrolować, tylko wspierać i wspólnie szukać rozwiązań. Natomiast jeśli chodzi o współpracę z instytucjami, to staram się utrzymywać stały kontakt ze szkołą czy kuratorem. Każdy z nas widzi dziecko z innej perspektywy, więc wymiana informacji oraz wspólne planowanie działań są istotne. Czasami trudno zintegrować działania wszystkich stron, ale zauważyłam, że najlepsze efekty pojawiają się wtedy, gdy współpraca jest spójna. Gdy wszyscy dorośli wokół dziecka mówią jednym głosem i dają mu tym samym poczucie bezpieczeństwa.
Jakie znaczenie mają relacje i zaufanie w procesie resocjalizacji?
Relacje i zaufanie mają w procesie resocjalizacji ogromne znaczenie. Bez nich trudno w ogóle ruszyć dalej. Zaufanie jest podstawą każdej zmiany. Jeśli pacjent nie ma poczucia bezpieczeństwa, nie otworzy się, nie będzie mówił o emocjach, ani nie przyjmie pomocy.
Czy spotyka się Pani z przypadkami, w których proces resocjalizacji nie przynosi efektów? Co wtedy?
Tak zdarza się, że resocjalizacja nie przynosi oczekiwanych efektów. Dzieje się tak wtedy, gdy dana osoba nie ma świadomości problemu lub nie ma chęci do zmiany. Motywacja wewnętrzna, gotowość do pracy nad sobą są kluczowe w każdej terapii.
W jaki sposób socjoterapia wspiera proces resocjalizacji?
Socjoterapia wspiera proces resocjalizacji, bo daje uczestnikom przestrzeń do przeżywania emocji, refleksji i uczenia budowania relacji w bezpiecznych warunkach. Dzięki pracy w grupie mogą ćwiczyć komunikację, empatię i radzenie sobie z trudnymi sytuacjami. To pomaga im lepiej funkcjonować.
Czy można mówić o wspólnych celach obu tych dziedzin?
Uważam, że jak najbardziej można mówić o wspólnych celach obu tych dziedzin ze względu na to, że zarówno socjoterapia, jak i resocjalizacja dążą do zmiany podstaw, poprawy funkcjonowania oraz wzmacniania kompetencji emocjonalno-społecznych jednostki. Obie koncentrują się na budowaniu poczucia odpowiedzialności, a także umiejętności tworzenia zdrowych relacji. Różnią się metodami, ale mają wspólny cel.
Jakie elementy socjoterapii są szczególnie przydatne w pracy resocjalizacyjnej?
W pracy resocjalizacyjnej szczególnie przydatne są elementy socjoterapii takie, które pozwalają uczestnikom lepiej zrozumieć siebie i innych. Przede wszystkim praca z emocjami, rozmowa, refleksja nad własnym zachowaniem, tworzenie relacji opartych na szacunku i zaufaniu.
Czy zauważa Pani różnice w podejściu do pracy z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi?
Tak, zdecydowanie są różnice w podejściu. Jeśli chodzi o pracę z dziećmi, to najważniejsze jest budowanie poczucia bezpieczeństwa i zaufania. One często potrzebują jasnych zasad, jakichś elementów zabawy, które pomagają im się otworzyć. W pracy z młodzieżą kluczowe jest bycie autentycznym, gdyż młodzi ludzie szybko wyczują fałsz. Terapeuta powinien traktować ich poważnie, dać im przestrzeń na samodzielność, ale jednocześnie zachować granice i konsekwencje.
Natomiast z dorosłymi praca często wymaga większego skupienia na refleksji, odpowiedzialności za własne decyzje oraz zmianie utrwalonych schematów.
Jakie zmiany zauważa Pani w postawach uczestników po dłuższym procesie terapii?
Najczęściej zauważam większą otwartość i świadomość siebie. Uczestnicy zaczynają lepiej rozumieć siebie, swoje emocje, potrafią je nazywać, otwarcie wyrażać. Z czasem stają się też bardziej refleksyjni. Ta zmiana widoczna jest również w relacjach z innymi.
Jak Pani zdaniem można w Polsce lepiej wspierać działania socjoterapeutyczne i resocjalizacyjne?
Przede wszystkim potrzebne jest większe zrozumienie oraz docenienie roli tych działań zarówno w szkole, jak i w instytucjach pomocowych. Myślę, że nadal brakuje świadomości, jak duże znaczenie ma wczesne wsparcie. Ważne byłoby zwiększenie dostępu do zajęć socjoterapeutycznych, szczególnie w mniejszych miejscowościach, a także zapewnienie stabilnego finansowania, żeby zajęcia nie zależały od chwilowych projektów. Ogromne znaczenie ma też współpraca między instytucjami: szkołą, poradnią, kuratorami, organizacjami pozarządowymi, ponieważ dopiero wspólne działanie daje realny efekt. I oczywiście wsparcie samych specjalistów: superwizje, szkolenia, wymiana doświadczeń. Bez tego trudno utrzymać motywację czy jakość pracy w tak wymagającym zawodzie.
Jakie są Pani osobiste refleksje po latach pracy z ludźmi w kryzysie?
Uważam, że ta praca przede wszystkim uczy pokory oraz cierpliwości. Pokazuje, że zmiana to proces, często powolny, z krokami wstecz ale każdy, nawet najmniejszy postęp, ma ogromne znaczenie. Praca z ludźmi w kryzysie nauczyła mnie też, że nie da się nikogo „naprawić” na siłę. Możemy towarzyszyć pacjentowi, wspierać go, motywować, ale decyzja o zmianie zawsze musi wyjść od samego pacjenta. Z drugiej strony ta praca daje mi też dużo satysfakcji. Momenty, w których ktoś odzyskuje wiarę w siebie, zaczyna widzieć sens i możliwości, są po prostu bezcenne. Lubię myśleć o tej pracy jak o opiece nad motylem – obserwuję jego metamorfozę, towarzyszę w trudnych momentach, czasem delikatnie pomagam, ale nie mogę przyspieszyć procesu. Aż w końcu przychodzi taki moment, kiedy mogę go „wypuścić z rąk” – gotowego, silniejszego, z własnymi skrzydłami. To daje poczucie sensu.





