Rozwód rodziców to jedno z najbardziej stresujących doświadczeń w życiu dziecka. Choć dorośli często skupiają się na swoich konfliktach i trudnościach, dla dziecka sytuacja ta może być pełna niezrozumiałych emocji, poczucia winy, lęku i zagubienia. W takich momentach niezwykle istotne jest wsparcie terapeutyczne, które pomaga dziecku odnaleźć się w nowej rzeczywistości i zadbać o jego emocjonalne dobro.
Jakie wyzwania stoją przed terapeutą pracującym z dzieckiem w sytuacji okołorozwodowej? Jak zachować neutralność, gdy rodzice próbują wykorzystać terapię do własnych celów? Jakie sygnały mogą świadczyć o tym, że dziecko staje się stroną w konflikcie dorosłych?
Na te i wiele innych pytań odpowiada psycholog i psychoterapeuta, Paulina Kozioł – Zduniak, doświadczona specjalistka, który na co dzień pracuje z dziećmi przechodzącymi przez trudne zmiany rodzinne.
Zapraszamy do lektury!
Jakie są główne wyzwania, z jakimi mierzy się terapeuta, gdy dziecko uczestniczy w terapii okołorozwodowej?
Jednym z takich wyzwań jest często dynamicznie rozwijająca się, konfliktowa i skomplikowana sytuacja pomiędzy rodzicami, której dziecko nie rozumie, o której z dzieckiem nikt nie rozmawia, a które rozumie tę sytuację po swojemu. A dzieje się wiele.
Gdy dziecko nie rozumie, że spór rozgrywa się między rodzicami, to niejednokrotnie zaczyna widzieć w tym swój udział, swoją winę. Bo tak to już się dzieje, że trudno nam przyjąć sytuację z wieloma niewiadomymi. Automatycznie dążymy, niezależnie od wieku, do tego, aby te niewiadome elementy jakoś sobie w opowieści uzupełnić. Stąd w miejsce niezrozumiałego wpada u dziecka poczucie winy.
Dla przykładu – paradoksalnie łatwiej myśleć, że jedno z rodziców mnie porzuca, opuszcza, bo ja coś robię złego lub jestem niewystarczającym dzieckiem, niż przyjąć ten fakt, nie znając, czy nie rozumiejąc przyczyny. A te przyczyny, siłą rzeczy, najczęściej są nie do rozumienia dla dziecka.
Kolejna kwestia, to wciąganie dziecka w konflikt, manipulacje, rożne działania podejmowane przeciwko małżonkowi.
Następnym takim wyzwaniem jest sposób radzenia sobie z sytuacją przez samych rodziców, a raczej to, jak ich radzenie sobie widzi i rozumie dziecko. Czy mimo trudności, mnogości zmian, dziecko widzi, że jest to sytuacja, w której dorośli sobie radzą i wiedzą, co robić, czy nie. Jeśli z całej sytuacji dziecko rozumie tylko nieporadność, strach jednego lub obojga rodziców, to może czuć się zagubione i przerażone, ale mieć też potrzebę wspierania jednego lub obojga, opiekowania się nimi, pocieszania. Z takiego pocieszania i bycia maskotką na smutki i bezradność może zrodzić się nam duża trudność w przyszłości.
Tu może pojawić się też także takie przekonanie, że na uwagę czy miłość jednego z rodziców muszę zasłużyć. Muszę być wystarczająco ciekawy, interesujący, jakiś, żeby w ogóle chciał ze mną spędzać czas. Jeśli nie będę wystarczająco barwny, to mnie porzuci.
Innym razem, gdy dziecko jest zbyt blisko szczegółów, kłótni, konfliktów, może wejść w rolę tak jakby „trzeciego rozwodnika”. Kogoś, kto bierze aktywny udział w sporach, decyzjach, od którego coś zależy, które może decydować o przyszłości na równi z jednym z rodziców, jednocześnie będąc przeciwko drugiemu.
A jak już o nadodpowiedzialności mówimy, to należy tu też wspomnieć o częstym wchodzeniu w rolę rodzica dla młodszego rodzeństwa, jeśli takie jest. Rodzica i opiekuna, który chroni i zabezpiecza, np. w sytuacjach kłótni rodziców. Kogoś, kto nie pozwala młodszym się bać, słuchać, czy uczestniczyć w sporach.
Trudna może być też samotność dziecka w całym tym doświadczeniu. Niejednokrotnie rodzice zajęci sytuacją rozwodową, przestają zauważać swoje dziecko tak, jak dotychczas. W swoim przeżywaniu mają trudność zauważyć, zrozumieć i usłyszeć, że dziecku jest ciężko, że jego perspektywa jest skrajnie inna i równie trudna, a jednocześnie nadal, równolegle ma swoje dziecięce sprawy i wyzwania dnia codziennego.
W jaki sposób terapeuta może utrzymać neutralność, gdy rodzice próbują wykorzystać obecność dziecka do eskalacji konfliktu?
To czasami może być trudne, zwłaszcza, gdy dziecko opowiada o doświadczeniach świadczących o przemocy, agresji, nadużyciach.
Czasami są to tak subtelne kwestie, które łatwo przeoczyć, w których nie widzimy krzywdy dziecka, a dopiero z czasem okazuje się, że jest w tym jakieś ukryte drugie dno.
Myślę, że trzymanie się tego, co najważniejsze, czyli towarzyszenie dziecku i dbanie o jego przejście przez te doświadczenia jak najłagodniej, zamiast tłumaczenia rodziców i wchodzenia szczegółowo w konflikt, może być pomocne również dla samego terapeuty.
W przypadku wątpliwości, zawsze warto też zwrócić się do samych rodziców, angażując ich tym samym w to, co jest trudne dla dziecka.
Czy zauważyła Pani przypadki, w których manipulacja obecnością dziecka w sesjach terapeutycznych wpłynęła negatywnie na jego dobrostan? Jeśli tak, to jak sobie z tym radzić?
Może się tak zdarzyć, jeśli jedno z rodziców nie wie, bądź nie akceptuje udziału dziecka w spotkaniach z terapeutą. Wówczas zamiast wsparcia i zrozumienia, może rodzić się u dziecka poczucie winy. Bo skoro muszę ukrywać fakt, że chodzę do terapeuty, to oznacza, że być może problem, z którym przychodzę jest wstydliwy. Albo, co gorsza, mnie należy się wstydzić.
Nie możemy skupić się na pracy, a bardziej na logistyce związanej z obecnością na sesjach.
Może pojawić się też element podważania zasadności udziału w spotkaniach, czy wyboru terapeuty, bo skoro wybrał to mój mąż, czy żona, to na pewno źle wybrał.
To może też działać w drugą stronę. Nagle dziecko, przez jednego z rodziców zostaje obstawione wizytami, diagnozami, spotkaniami i badaniami, co do których wcześniej nie było wskazań czy pośpiechu. Czasami wtedy również okazuje się, że jest to po coś, za czym niekoniecznie stoi w priorytecie dobro, czy zdrowie dziecka.
Jakie strategie mogą pomóc rodzicom, aby nie wykorzystywali udziału dziecka w terapii jako narzędzia w swoich sporach?
Zdaję sobie sprawę, że czasami może być to dla rodziców trudne. Natomiast pomocne może być wyraźne określenie celów terapii, jeszcze na początku pracy. Będzie to pomocne dla terapeuty, ale również dla rodziców. Taki wspólny kontrakt co do tego, po co w ogóle się spotykamy. A spotykamy się dla dobra dziecka, nie w interesie rodziców. Warto też regularnie spotykać się z rodzicami, angażować ich, podkreślając, że nadrzędne jest dobro dziecka, a nie jego udział w sporze.
Jakie sygnały powinien dostrzec terapeuta, wskazujące, że dziecko może być używane jako „sprzymierzeniec” w konflikcie rodziców?
Niepokojącym sygnałem jest zmiana narracji i perspektywy dziecka – gdy zaczyna mówić jak jeden z dorosłych, jakby aktywnie uczestniczyło w konflikcie. Może to być także moment, w którym niespodziewanie opowiada się przeciwko jednemu z rodziców lub wokół niego zaczynają dziać się rzeczy, które wcześniej nie miały miejsca – sygnały mogące wskazywać na próbę „kupowania” dziecka.
Zatrzymująca jest również sytuacja, gdy nagle pojawia się nasilona ilość objawów i trudności, a diagnoza staje się podkreślana i forsowana. Może to sugerować, że zaburzenie zaczyna pełnić określoną rolę w sporze, zamiast być rzeczywistym wyzwaniem dziecka.
W jaki sposób można zabezpieczyć emocjonalne dobro dziecka, gdy jest ono obecne na sesjach terapii okołorozwodowej?
Być obok, uważnie wysłuchać, pomóc dziecku zrozumieć i nazwać emocje, które się w nim pojawiają – często liczne, sprzeczne i skomplikowane. To uczucia, które trudno uporządkować samodzielnie.
Ważne jest, aby stworzyć przestrzeń na ich przeżywanie, dać dziecku wsparcie i nauczyć je, jak łagodnie i świadomie regulować to, co czuje.
Jak oceniać, czy terapia jest prowadzona zgodnie z interesem dziecka, a nie staje się polem walki między rodzicami?
Na początku ustalamy cele terapii, potrzeby dziecka, miejsca, w których występuje jakaś trudność, cierpienie. I nad tym pracujemy, jednocześnie towarzysząc i wspierając dziecko w codziennych kłopotach.
Jeśli zaczniemy zauważać, że cele czy kierunek pracy zmieniają się w zależności od „zamówienia” rodzica, to tu warto się może zastanowić, czy dobro dziecka jest nadal priorytetem.
Czy współpraca z innymi specjalistami (p.. mediatorami czy psychologami dziecięcymi) może wspierać proces terapeutyczny w sytuacjach okołorozwodowych?
Jak najbardziej tak. Wszystkie interwencje, mające na celu współpracę, holistyczne podejście do dziecka, stanowią dużą wartość. Czasami inny specjalista ze swojej perspektywy zauważy coś istotnego, albo pracuje nad zupełnie innym obszarem, przy użyciu innych metod czy narzędzi, a co może współgrać i wpływać na pracę terapeuty. Lubię o tym myśleć jak o zespole, który pracuje nad jednym celem – którym jest dobro dziecka.
Jakie narzędzia lub metody mogą pomóc w monitorowaniu, czy udział dziecka w terapii nie przeradza się w formę manipulacji lub wykorzystywania?
Kluczowe będzie stosowanie metod i narzędzi o potwierdzonej skuteczności. Im trafniej dobierzemy sposób leczenia, tym lepiej możemy obserwować i rozumieć zmiany zachodzące w procesie terapii.
Nieocenioną rolę odgrywa także superwizja – pozwala spojrzeć na terapię z szerszej perspektywy, ocenić jej etyczność i skuteczność, a tym samym zapewnić pacjentom jak najlepsze wsparcie.





