Zadzwoń i umów się: (+48) 22 853 20 50 (+48) 22 853 20 50

Transpłciowość w polskim systemie zdrowia: wyzwania i nadzieje po zmianach w ICD-11

Krystian Tkaczyk

Transpłciowość w polskim systemie zdrowia wyzwania i nadzieje po zmianach w ICD

W ostatnich latach transpłciowość stała się jednym z często komentowanych tematów, zarówno w debacie publicznej, jak i w przestrzeni medycznej. Zmiany wprowadzone w klasyfikacji ICD-11 przez Światową Organizację Zdrowia stanowią istotny krok ku bardziej empatycznemu i afirmatywnemu podejściu do osób doświadczających niezgodności płciowej. Transpłciowość przestała być traktowana jako zaburzenie psychiczne, a nowa diagnoza – „inkongruencja płciowa” – podkreśla podmiotowość i indywidualne potrzeby pacjenta.

Jak wygląda obecnie proces diagnostyczny? W jaki sposób terapeuci i lekarze współpracują, by zapewnić osobom transpłciowym realne wsparcie? Z jakimi emocjami, barierami i oczekiwaniami mierzą się pacjenci oraz ich rodziny? I wreszcie – czy polski system ochrony zdrowia nadąża za nowymi standardami?

Na te i wiele innych pytań odpowiada psycholog i seksuolog, Krystian Tkaczyk, pracujący z osobami z doświadczeniem dysforii płciowej.

Zapraszamy do lektury.

Jakie najważniejsze zmiany wprowadzają nowe standardy diagnostyczne w rozpoznawaniu dysforii płciowej?

Nowe standardy diagnostyczne, zawarte w klasyfikacji ICD-11, opracowanej przez Światową Organizację Zdrowia, wprowadzają rewolucyjną zmianę w podejściu do transpłciowości. Najważniejszą różnicą jest przeniesienie jednostki diagnostycznej – wcześniej klasyfikowanej jako zaburzenie psychiczne – do kategorii zdrowia seksualnego. Oznacza to, że transpłciowość przestaje być traktowana jako choroba psychiczna. W praktyce zmiana ta oznacza większy szacunek do tożsamości osób transpłciowych, odejście od stygmatyzacji i zmniejszenie piętna społecznego. Nowa diagnoza, nazwana 'inkongruencją płciową’ (niezgodnością płci), nie zakłada konieczności obecności cierpienia psychicznego jako warunku uzyskania pomocy. Ważniejszy staje się subiektywny dyskomfort lub potrzeba zmiany, a nie spełnianie konkretnych medycznych kryteriów. Co równie istotne – w ICD-11 nie ma obowiązku wykazywania trwałego pragnienia bycia osobą innej płci, ani pełnego odrzucenia przypisanej płci. Wystarczy doświadczenie niezgodności pomiędzy odczuwaną tożsamością a płcią przypisaną. Dla wielu osób oznacza to, że łatwiej jest dziś uzyskać wsparcie bez konieczności udowadniania, że 'naprawdę są transpłciowe’. Zmiany te nie tylko upraszczają diagnozę, ale także promują podejście bardziej skoncentrowane na dobrostanie psychicznym i afirmacji tożsamości pacjenta, a nie na 'sprawdzaniu’, czy spełnia on wystandaryzowany obraz. To zdecydowanie krok w stronę bardziej ludzkiej, empatycznej i profesjonalnej opieki.

Jak różni się obecna klasyfikacja dysforii płciowej w ICD-11 od wcześniejszej w ICD-10?

Różnice między ICD-10 a ICD-11 są bardzo wyraźne i mają zarówno praktyczne, jak i symboliczne znaczenie. W ICD-10 transpłciowość figurowała jako zaburzenie tożsamości płciowej, klasyfikowane w kategorii zaburzeń psychicznych (konkretnie pod kodem F64). Taki zapis nie tylko stygmatyzował osoby transpłciowe, ale również sugerował, że ich tożsamość wynika z patologii wymagającej leczenia psychiatrycznego. W ICD-11 dokonano dwóch fundamentalnych zmian: po pierwsze, zmieniono samą nazwę jednostki diagnostycznej na 'inkongruencja płciowa’; po drugie, przeniesiono ją z rozdziału o zdrowiu psychicznym do rozdziału dotyczącego zdrowia seksualnego. To przesunięcie oznacza, że transpłciowość nie jest już traktowana jako problem psychiczny, lecz jako kwestia tożsamości, której może towarzyszyć potrzeba medycznego lub psychologicznego wsparcia. ICD-11 odchodzi też od sztywności kryteriów – nie wymaga od osoby odrzucenia przypisanej płci, ani chęci przejścia pełnej tranzycji. Wystarczy, że osoba doświadcza trwałej niezgodności między przypisaną a odczuwaną płcią. Co więcej, diagnoza nie musi być związana z cierpieniem psychicznym, co wcześniej było często warunkiem uzyskania jakiejkolwiek pomocy. To zasadnicza zmiana filozofii – skupienie się na afirmacji i indywidualnych potrzebach, zamiast na spełnianiu określonych warunków.

W jaki sposób nowe standardy wpływają na sposób, w jaki terapeuci prowadzą diagnozę i rozmowę z pacjentem?

Nowe standardy wprowadzone w ICD-11 wywierają bardzo istotny wpływ na praktykę terapeutyczną. Przede wszystkim zmienia się sama filozofia kontaktu z pacjentem – nie chodzi już o to, by 'zdiagnozować zaburzenie’, lecz o to, by towarzyszyć osobie w eksploracji własnej tożsamości płciowej. Terapeuci przyjmują podejście afirmatywne, czyli szanujące tożsamość osoby, niezależnie od jej zgodności z płcią przypisaną przy urodzeniu. Zamiast testować, czy dana osoba 'naprawdę’ jest transpłciowa, terapeuta tworzy przestrzeń do rozmowy, refleksji i zrozumienia. Zmniejsza się presja, by pacjent pasował do konkretnego szablonu – nie musi prezentować wszystkich klasycznych cech dysforii, by jego doświadczenie było uznane za ważne. Terapeuci coraz częściej stosują model wspierający – pomagają w radzeniu sobie z emocjami, w kontaktach z rodziną, w planowaniu kolejnych kroków (np. medycznych). Mają też rolę edukacyjną – wyjaśniają proces tranzycji, pomagają zrozumieć przepisy, wspierają w komunikacji z innymi specjalistami. Nowe standardy zachęcają też do większej empatii, uważności na kontekst społeczny i mniejszego medykalizowania tożsamości. Dzięki temu relacja terapeutyczna staje się mniej hierarchiczna, a bardziej partnerska.

Co oznaczają te zmiany dla osób doświadczających dysforii płciowej – czy diagnoza jest teraz łatwiejsza czy trudniejsza?

Dla wielu osób zmiany w klasyfikacji oznaczają realne ułatwienie w dostępie do wsparcia. Diagnoza stała się mniej stygmatyzująca, a sam proces bardziej otwarty i przyjazny. Nie trzeba już przedstawiać swojej tożsamości w określony sposób ani udowadniać cierpienia psychicznego, by zostać potraktowanym poważnie. Z drugiej strony – nowe podejście wymaga od osób większej świadomości siebie i gotowości do współdecydowania o kierunku pomocy. Nie ma już tak wielu sztywnych kryteriów – to zaleta, ale też wyzwanie, bo część osób może czuć się zagubiona w bardziej otwartym procesie. Dużą zmianą na plus jest też to, że osoby nie muszą chcieć wszystkich etapów tranzycji, by otrzymać wsparcie – np. mogą identyfikować się jako niebinarne i nie planować hormonoterapii, a mimo to uzyskać akceptację i dostęp do specjalistów. Ostatecznie – proces stał się bardziej ludzki. Diagnoza nie jest już etykietą, tylko krokiem do uzyskania adekwatnego wsparcia. To ogromna zmiana jakościowa.

Czy nowe standardy pomagają w zmniejszeniu stygmatyzacji osób transpłciowych?

Tak, zdecydowanie. Przeniesienie inkongruencji płciowej z kategorii zaburzeń psychicznych do zdrowia seksualnego ma ogromne znaczenie, nie tylko symboliczne, ale i praktyczne. Pokazuje, że tożsamość transpłciowa nie jest chorobą, tylko jednym z naturalnych wariantów ludzkiej różnorodności. Zmniejsza się więc piętno, które wcześniej wiązało się z koniecznością uzyskania 'diagnozy psychiatrycznej’. W nowym podejściu nie trzeba już 'udowadniać’, że cierpimy, by być traktowani poważnie. To szczególnie ważne dla dzieci i młodzieży, które wcześniej często były oceniane i nieakceptowane. Zmiany te również wpływają na język medyczny i edukacyjny – coraz częściej mówi się o afirmacji tożsamości, a nie o leczeniu 'zaburzenia’. To sprzyja większej akceptacji społecznej i lepszemu funkcjonowaniu osób transpłciowych.

Jakie są najczęstsze nieporozumienia dotyczące diagnozy dysforii płciowej, z którymi spotykają się pacjenci?

Jednym z najczęstszych nieporozumień jest przekonanie, że osoba transpłciowa musi chcieć przejść całą tranzycję medyczną – czyli zarówno terapię hormonalną, jak i operację. Tymczasem nie każdy ma taką potrzebę. Niektórzy ludzie identyfikują się jako osoby niebinarne, inni czują się komfortowo z częściową tranzycją. Kolejnym mitem jest to, że osoba musi odczuwać silne cierpienie psychiczne, by otrzymać pomoc. Nowe standardy pozwalają na wsparcie nawet wtedy, gdy dana osoba nie doświadcza głębokiego dyskomfortu, ale chce lepiej funkcjonować w zgodzie ze sobą. Często spotykamy się też z lękiem, że diagnoza 'zaszufladkuje’ – tymczasem dziś traktuje się ją jako narzędzie wsparcia, a nie etykietę na całe życie.

Jak wygląda proces diagnostyczny w praktyce – od pierwszej wizyty po ewentualne skierowanie do innych specjalistów?

Proces zazwyczaj rozpoczyna się od spotkania z terapeutą, który rozmawia z osobą o jej tożsamości, potrzebach i doświadczeniach. Następnie – w zależności od potrzeb – możliwe są skierowania do lekarzy (endokrynolog, psychiatra, ginekolog). 

Współczesne podejście zakłada współpracę, nie ocenianie. W tym czasie także weryfikowane jest to, czy kwestia deklarowanej niezgodności płci nie współwystęuje z innymi aspektami życia człowieka, które mają napewno wpływ na jego zdrowie psychiczne, mam tu na myśli choćby fakt częstego pojawiania się deklaratywnej niezgodności płci u pacjentów w spektrum autyzmu. Dlatego tak ważna jest indywidualna, wyjęta z szablonów, defensywne podejście do pacjenta.

Jaką rolę odgrywa wsparcie psychoterapeutyczne w całym procesie tranzycji społecznej czy medycznej?

Psychoterapia daje przestrzeń na przeżycie emocji związanych z coming outem, zmianą tożsamości w oczach otoczenia, lękami społecznymi. Pomaga też w podejmowaniu decyzji o wsrażaniu hormonoterapii luib postępowania zabiegowego. Wsparcie emocjonalne może zmniejszyć ryzyko depresji i izolacji.

Jakie znaczenie mają nowe standardy dla współpracy psychoterapeutów z lekarzami, np. endokrynologami czy psychiatrami?

Psychoterapeuci przestali być 'weryfikatorami’. Teraz współpracują z lekarzami w celu zapewnienia afirmatywnej, bezpiecznej i dostosowanej opieki. Często tworzy się zespoły interdyscyplinarne, powstają tworzone przez specjalistów z dziedziny    poradniki i wytyczne (np. ostatnio wydane przez Polskie Towarzystwo Seksuologiczne), które powinny stanowić drogowskaz w postępowaniu diagnostycznym I terapeutycznym. 

Zachęcam do zapoznania się, zwłaszcza oosby pracujące z dziećmi i młodzieżą: https://journals.viamedica.pl/endokrynologia_polska/article/view/104289/81774

Czy obserwuje Pan większą otwartość środowiska medycznego na potrzeby osób z dysforią płciową?

Coraz więcej specjalistów wykazuje otwartość na szkolenia i wdrażanie nowoczesnych podejść terapeutycznych, co stanowi pozytywny sygnał. Jednak mimo rosnącej świadomości i chęci doskonalenia zawodowego, nadal istnieje poważny problem nierównego dostępu do tych możliwości, szczególnie w mniejszych miastach i na obszarach wiejskich. Tam lekarze często mają ograniczony dostęp do szkoleń, nowoczesnych narzędzi diagnostycznych oraz możliwości współpracy interdyscyplinarnej. Kluczowe w rozwiązaniu tych problemów są systemowe zmiany w kształceniu lekarzy – zarówno na etapie studiów medycznych, jak i w ramach kształcenia podyplomowego. Należy zadbać o większą dostępność szkoleń z wykorzystaniem technologii zdalnych, a także o bardziej sprawiedliwy rozdział zasobów i wsparcia instytucjonalnego w całym kraju.

Jakie emocje i trudności psychiczne najczęściej towarzyszą osobom w trakcie diagnozy i procesu tranzycji?

Osoby z niezgodnością płci doświadczają całej palety emocji, od lęku, przez napięcie I niepewność aż po ulgę i nadzieje na lepsze życie. Najczęstszymi trudnościami są – realne odrzucenie, brak wsparcia ze strony bliskich oraz trudności w funkcjonowaniu w systemie ochrony zdrowia. Dlatego wsparcie terapeutyczne jest wtedy kluczowe.

Czy obserwuje Pan zmiany w społecznym podejściu do transpłciowości w Polsce w ostatnich latach?

Zdecydowanie tak. Rośnie świadomość, szczególnie wśród młodych ludzi. Jednak równolegle obserwujemy wzrost nieprzychylnej narracji w debacie publicznej. Edukacja i kontakt z realnymi historiami ludzi są najskuteczniejsze w przełamywaniu stereotypów. 

W jaki sposób terapeuci mogą wspierać nie tylko osoby z dysforią płciową, ale także ich rodziny?

Rodziny często potrzebują psychoedukacji, empatii i przestrzeni na emocje. Terapeuci mogą im pomóc przejść własny proces adaptacji by lepiej zrozumieć swoich najbliższych.Rodziny osób transpłciowych potrzebują ukierunkowania, skierowanie na terapie rodzinną, udział w grupie wsparcia lub terapie indywidualną. Zaznaczam, że terapeuta dziecka czy nastolatka nie powienien być jednocześnie terapeutą całego systemu rodzinnego. Rodzice mają często tendencje prób ‘wciągania nas’ w swoje przeżywanie tego tematu, ale myślę, że przy jednoczesnym okazywaniu szacunku i zrozumienia, możemy przekierowywyać ich do terapii rodzinnej, czy wspomnianych grup wsparcia, jeśli dostrzegamy taką potrzebę.

Czy w Pana opinii kierunek zmian w diagnostyce idzie w dobrą stronę?

Zdecydowanie tak. To ponowne ukierunkowanie się na człowieka, a nie na system. Nowe podejście uznaje indywidualność, zmniejsza patologizację i ułatwia dostęp do opieki. Chwilami obawiam się tylko jednego, by ten temat nie stał się zbyt powierzchowny, a kwestia diagnostyczna nie została spłycona do granic autodiagnoz. Chciałbym podkreśliżć – bardzo się cieszę, że kwestie diagnostyczne będą bardziej proludzkie i dostępne, ale nie doprowadźmy do sytuacji, że to dane osoby, deklarujące kwestie niezgodności, będą się same stawiały diagnozy i wymuszały na specjalistach  potwierdzenie i włączenie leczenia. 

Jakich zmian – prawnych, systemowych lub edukacyjnych – nadal brakuje, by lepiej wspierać osoby transpłciowe?

Najpilniejsze są: uproszczenie procedur zmiany płci w dokumentach, refundacja leczenia, edukacja kadry medycznej i nauczycielskiej oraz przeciwdziałanie dyskryminacji w prawie i praktyce. Priorytetem jest prowadzenie rzetelnych szkoleń dla specjalistów w tym zakresie,aby także przestało to zagadnienie być tematem tabu.

Wywiad z ekspertem:

Jestem absolwentem Wydziału Psychologii Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS (specjalizacja psychologia kliniczna i zdrowia) oraz ukończyłem studia podyplomowe z seksuologii klinicznej pod kierownictwem prof. dr. hab. med. Lwa Starowicza, co owocuje na przykład w pracy z pacjentem z zaburzeniami identyfikacji płciowej i preferencji seksualnych. Jestem członkiem Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Poznawczej i Behawioralnej oraz członkiem Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego.

Stale poszerzam wiedzę, jestem w trakcie zdobywania certyfikacji terapeuty poznawczo-behawioralnego (4 rok) oraz certyfikacji seksuologa klinicznego PTS. Jestem także certyfikowanym trenerem umiejętności społecznych I i II stopnia.

W życiu prywatnym staram się być człowiekiem otwartym na ludzi, cieszę się z ich obecności. Staram się poznawać świat – podróże krótkie i długie są moją pasją. Stawiam na rodzinę, na szacunek do drugiego człowieka i zwierząt.

W gabinecie ze mną pracują Luna – Golden Retriever, która stale uczy się pracy jako pies w dogoterapii.

Można mnie spotkać w teatrze i operze. Wolne wieczory spędzam na wycieczkach rowerowych lub w kuchni – dobre jedzenie wynagradza trudy mijającego dnia.