
Zanim dojdzie do aktu autoagresji, zazwyczaj jest osiągnięty stan wzbudzenia emocjonalnego, który poprzedzony jest jakimś wydarzeniem. Napięcie staje się nie do zniesienia, a zadawany sobie ból przynosi uczucie ulgi, wytchnienie.
O tym dlaczego dzieci i młodzież samookaleczają się, jakie emocje temu towarzyszą i co w ten sposób sobie rekompensują, opowiada psycholożka dzieci, młodzieży i dorosłych, Marta Libera – Grabowska.
Czym są samookaleczenia? Kiedy należy uznać, że stanowią zagrożenie?
Samouszkodzenia rozumiane są jako celowe uszkodzenia ciała, pozbawione zamiaru odebrania sobie życia. Służą one zmniejszeniu dyskomfortu emocjonalnego i zastąpienie bólu psychicznego, łatwiejszym do zniesienia, bólem fizycznym. Mogą też stanowić sposób zakomunikowania czegoś otoczeniu.
I oczywiście, stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia. Właściwie od razu. Należy podkreślić, że każde intencjonalne uszkodzenie ciała u dziecka powinno zaniepokoić dorosłych. Samookaleczenia zawsze stanowią zagrożenie i trzeba je traktować jako sygnał alarmujący, który mówi, że coś złego się dzieje.
W jakim wieku mogą wystąpić samookaleczenia?
Typowym wiekiem, w którym pojawiają się samookaleczenia, to wiek dojrzewania. Objawy zaczynają występować pomiędzy 12. a 14. rokiem życie. Jest to okres, który śmiało można nazwać czasem kryzysu. Młody człowiek stoi przed ważnym, ale jakże niełatwym zadaniem osiągnięcia pełnej autonomii. Proces ten służy zbudowaniu własnego systemu wartości, tożsamości i umiejętności tworzenia więzi oraz osiągnięciu niezależności uczuciowej. Czyli w skrócie, młodzież szuka wtedy odpowiedzi na pytanie „kim jestem?”. By ją poznać, konieczne jest odsunięcie się od najbliższych, którzy do tej pory stanowili autorytet i byli wyrocznią praktycznie w każdym obszarze życia. To właśnie dlatego tak potrzebny jest nastoletni bunt. Jednocześnie rosną wymagania otoczenia, które nie zawsze jest gotowe na przyjęcie dziecka w nowej odsłonie. Do tego dochodzą trudności w relacjach rówieśniczych, silna potrzeba akceptacji przez grupę, rozczarowania, czy pierwsza miłość. Oczywiście mamy też szkołę, oceny, presję na bycie najlepszym, na osiąganie coraz lepszych wyników.
I teraz, jeśli dziecko ma obniżoną samoocenę, czuje się niezrozumiane, czy też uwikłane jest w jakiś sposób w relacje z rodzicami tak, że nie może podjąć naturalnej „walki” z nimi, tworzą się silne napięcia, które bywają rozładowywane właśnie w sposób autodestrukcyjny.
Niestety zdarzają się też przypadki autoagresji u młodszych dzieci, nawet w wieku przedszkolnym. Dzieje się to głównie wtedy, kiedy dziecko w obliczu niepowodzeń, czy odrzucenia, nie umiejąc poradzić sobie z targającymi nim silnymi emocjami, kieruje złość ku sobie, często zamiast ku dorosłemu. Są to w głównej mierze gwałtowne uderzenia głową w ścianę, uderzanie się po twarzy, szczypanie, czy drapanie się. Do repertuaru tych zachowań zalicza się też agresję słowną. Kiedy dziecko mówi do siebie: „jestem głupi, beznadziejny”, opiekunowie powinni zwiększyć swoją czujność. Akty samouszkodzenia u małych dzieci zdarzają się jednak znacznie rzadziej. Ale na pewno wskazują na trudniejszą sytuację w domu, doświadczaną przemoc, zaniedbanie, ale także na większą reaktywność emocjonalną dziecka, zaburzenia integracji sensorycznej czy inne zaburzenia rozwoju.
Dlaczego dzieci i młodzież się samookaleczają? Jakie są powody?
Każdy człowiek, to inna historia jego przeżyć i doświadczeń. Powody samookaleczenia się badane są w gabinecie u terapeuty z każdym pacjentem indywidualnie i bardzo dokładnie, szczegółowo. Często dopiero podczas pracy terapeutycznej młody człowiek odkrywa dlaczego to robi. Przykładowo, jeśli chodzi o funkcję komunikacyjną samookaleczeń, nastolatek zauważa, że kiedy rodzic widzi rany, to zmienia swoje zachowanie, łagodnieje. Zdarza się, że wcześniej pacjent nie zdawał sobie z tego do końca sprawy albo był to jedyny sposób jaki znał, by coś uzyskać. Możemy wtedy pozwolić sobie wysnuć wniosek, że dziecko doświadcza trudności w relacjach z bliskimi, rodziną, przyjaciółmi.
Samookaleczenie zawsze mówi o tym, że ktoś przeżywa cierpienie. Zanim dojdzie do aktu autoagresji, zazwyczaj jest osiągnięty stan wzbudzenia emocjonalnego, który poprzedzony jest jakimś wydarzeniem. Napięcie staje się nie do zniesienia, a zadawany sobie ból przynosi uczucie ulgi, wytchnienie.
Oprócz obniżenia napięcia, są sytuacje, gdy samookaleczenie daje okazję do poczucia „czegoś”, jakiegoś bodźca, szczególnie gdy pacjent boryka się z uczuciem pustki, poczuciem bezsensu. Bywają też osoby, które mówią: „oglądałem swoje rany, pomyślałem, że podobają mi się” i czują wtedy satysfakcję, przyjemność, dostarczają sobie też między innymi i przyjemniejszych emocji. Inny powód, to ukaranie siebie, przeżycie swoistego katharsis, oczyszczenia, które tworzy później okazję do zaopiekowania się sobą. Albo, kiedy komuś się wszystko wali na głowę, szkoła, koledzy, nic się nie udaje, on czuje, że nie ma wpływu na to co się wokół niego dzieje. Wówczas akt okaleczenia się daje mu poczucie, że chociaż na chwilę tę kontrolę odzyskuje, nad czymś panuje.
U podłoża tych przyczyn bardzo często stoi zaburzony obraz samego siebie, poczucie bycia gorszym, niska samoocena, poczucie bycia bezwartościowym, częste porównywanie się do innych.
Co mogą mówić samookaleczenia i skąd wiadomo, że dorośli mają dostrzec w nich jakiś przekaz?
Typowym sygnałem, że dziecko chce przekazać coś dorosłym, jest to, że my te rany w ogóle widzimy. Czyli nastolatek je pokazuje, odsłania rękaw, niechcący podwija nogawkę, zostawia żyletkę w widocznym miejscu. Albo przychodzi i mówi wprost co się stało. Więc jeśli zauważamy uszkodzenia ciała, to one już są komunikatem. Mogą mówić: „nie daję rady, nie mam siły”, „jest mi źle”, „pozwól mi wyjść, to dla mnie ważne”, „przestańcie się kłócić”, „jestem tutaj”. Czyli w skrócie mogą być wołaniem o uwagę, mogą pokazywać, że dziecko cierpi lub też chce skłaniać innych do zmiany zachowania.
I co wtedy? Jak reagować? Jeśli, przykładowo dorosły ulega temu wpływowi, to istnieje niebezpieczeństwo, że zachowanie się powtórzy? A przecież nie o to chodzi.
Tak, zgadza się. Jeśli rodzic powie: „Ojej, co ty sobie zrobiłaś, dobrze, możesz wyjść”, to rzeczywiście może skłonić młodego człowieka do nasilenia takich zachowań.
Ale to pojedyncze wyjście można zostawić na drugim planie. Przede wszystkim warto wykorzystać tę sytuację jako punkt wyjścia do zastanowienia się czy granice, które stawiamy w domu są adekwatne. Czy może nie są za sztywne, lub odwrotnie, czy nie jest tak, że panuje u nas zbyt duża swoboda, a dziecko traci grunt pod nogami. Co do ogólnej reakcji na samouszkodzenia własnego dziecka kluczowa jest empatia, wczucie się w nastrój, próba zrozumienia go i postawienia się w jego sytuacji.
Czego jeszcze rodzice nie powinni robić?
Mimo oczywistego szoku, lęku, nie można panikować, lamentować. To prosta droga do wzbudzenia poczucia winy u dziecka, które będzie czuło, że zawiodło. Spotkałam się też z tym, że rodzice odczuwając ogromną troskę, jednocześnie przeżywają samookaleczenia dziecka jako osobistą porażkę i zaprzeczają jego cierpieniu. Skutkiem takiego myślenia może być ignorowanie widocznych ran. Skłania to pacjenta do jeszcze bardziej dobitnych, a co za tym idzie, niebezpiecznych sposobów zabiegania o uwagę. Akceptacja przeżyć dziecka, wyrozumiałość i współczucie to emocje, które przede wszystkim powinny towarzyszyć rodzicowi podczas rozmowy z nastolatkiem, a to wydarzenie powinno skłonić do autorefleksji, zastanowienia się nad tym jak sam radzi sobie z trudnościami, stresem, napięciem, czy wybucha, czy pomimo codziennych zmagań potrafi być uważny na swoje dziecko. Jeśli zachowanie autoagresywne powtarza się, konieczna jest konsultacją u specjalisty, psychologa, psychoterapeuty. Można zgłosić się do psychologa szkolnego, który dalej pokieruje, np. do jednego z Ośrodków Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej.
Gdzie pacjenci szukają sposobów na samouszkodzenia? Szczególnie, gdy mówimy o małych dzieciach?
Jeśli mowa o małych dzieciach, to tu wszystko dzieje się spontanicznie. Jak już wcześniej wspomniałam, są to uderzenia o ścianę, uderzanie się przedmiotami, gryzienie swojego ciała, krótko mówiąc, wykorzystują, to co mają pod ręką.
Starsze dzieci, nastolatkowie, potrafią już planować, przewidywać. Najczęściej wykorzystują ostre przedmioty, takie jak żyletki, nożyczki, nożyki, szkła do robienia nacięć na skórze w okolicach nadgarstków, przedramion, łydek, ud. Zdarza się też drapanie, bywa, że zadrapania powstają w rejonach bioder. Niektórzy też przypalają skórę zapalniczką. Gryzienie się jest raczej zarezerwowane dla nastolatków w spektrum autyzmu.
Co czują? Czy jest to chwilowa ulga, rozładowanie napięcia? Czy po samouszkodzeniu wstydzą się tego? Dlatego ukrywają ślady pod ubraniami?
Uczucia towarzyszące samookaleczeniu, o których mówią pacjenci, to właściwie cała paleta tych nieprzyjemnych, trudnych do zniesienia emocji: smutek, lęk, złość. Natomiast po samym akcie i po chwilowej uldze zdarza się, że przychodzi poczucie winy, smutek, złość na siebie. Pojawiają się myśli: „znowu zawaliłam”, „jestem do niczego”. Zdarza się, że młodzi ludzie czują wstyd w domu, przed rodzicami, a potem na spotkanie z koleżankami idą w krótkim rękawku albo publikują zdjęcia w mediach społecznościowych. Bo akurat pomaga im to w relacjach z rówieśnikami. Potem znowu czują wstyd, mówią o sobie, że są „atencjuszami”. Lub odwrotnie, chowają nacięcia w szkole, a w domu je pokazują.
Jak wygląda terapia? Jaka jest wtedy rola rodziców? Jak mogą pomóc swojemu dziecku?
Terapia to praca nie tylko z dzieckiem, ale także z rodzicami, a nawet całą rodziną. Mogą być potrzebne oddziaływania systemowe, dotyczy to głównie pracy z dziećmi młodszymi, ale nie tylko. Celem jest poprawa relacji w rodzinie, jeśli mają wpływ na stan psychiczny dziecka. Rodzina, na przykład, może zmienić sposób podejmowania decyzji włączając w ten proces wszystkich członków, uczy się ustalać wspólnie zasady, w luźnej, swobodnej atmosferze, tak by każdy czuł się wysłuchany. Bywa, że rodzice są kierowani na terapię par, jeśli ich konflikty są źródłem napięcia w domu. Bliscy dziecka uczą się też jak reagować na trudności dziecka, jak go słuchać, jak wspierać, dowiadują się jakiej zmiany mogą dokonać, żeby mu pomóc.
W terapii indywidualnej bardzo ważne jest nawiązanie relacji z pacjentem, pełnej akceptacji, współczucia i zrozumienia. W dalszej pracy, w ujęciu poznawczo-behawioralnym analizuje się każde zachowanie autodestrukcyjne. Wykorzystuje się do tego model, który opisuje pięć czynników współwystępujących zarówno w trakcie, jak i po akcie samookaleczenia. Analiza dotyczy samopoczucia dziecka, jego uczuć i myśli pojawiających się w trakcie i po samookaleczeniu, szczegółowych czynności dokonanych podczas i po samookaleczeniu się, oraz wydarzeń zewnętrznych (inne osoby, ich obecność lub brak, ich działania). Taka dogłębna analiza, jakiej dokonuje pacjent w gabinecie, pozwala wyłonić funkcje samookaleczenia. Następnie wprowadza się tak zwane czynności zastępcze, które mają zapewnić podobne odczuwanie, jakie występuje przy uszkodzeniach. Może to być przykładanie lodu do ręki, czy pisanie długopisem po skórze. Ostatnio często słyszę od pacjentów o popularnej na TikToku metodzie rysowanie motylka na ręce. Jeśli to pomaga, wplatamy z pacjentem w ten repertuar też jego własne, autorskie pomysły, mogą to być pomysły właśnie ze wspomnianego TikToka. Kluczową kwestią jest zrozumienie, nazwanie i zaakceptowanie przez nastolatka swoich emocji, odczuć, jakie ma w ciele. „Co to za uczucie, kiedy bije mi serce, kiedy trzęsą mi się ręce, czy kiedy nie mam energii?”. Ważna jest praca z emocjami, z umiejętnością regulowania ich nasilenia, poznanie różnych metod, jak sobie z nimi radzić, kiedy stają się nie do zniesienia. A przede wszystkim pozwolenie sobie na uczucia, powiedzenie sobie: „Jestem smutny i to jest ok”. Każdą sytuację bada się w ten sam sposób, a w dalszej kolejności dziecko uczy się innych, przystosowawczych sposobów radzenia sobie z trudnościami. Chodzi o to, żeby poznało inne sposoby działanie, konstruktywne rozwiązania problemów. Na przykład, jeśli mamy do czynienia z przekazem skierowanym do otoczenia, zawartym w autoagresji, w toku terapii uczymy pacjenta w jaki sposób komunikować swoje potrzeby, aby zostać wysłuchanym.
Czy z samookaleczenia można się wyleczyć? Czy istnieje ryzyko, że w dorosłym życiu może powrócić ten sam problem?
Oczywiście, że samookaleczenia da się wyleczyć. Bardzo ważne jest, aby stało się to możliwie szybko, by dziecko nie uczyło się, że samookaleczenie to sposób na radzenie sobie z emocjami. A chodzi o to, żeby poznało i zaimplementowało inny repertuar zachowań, który pomoże poradzić sobie z dyskomfortem psychicznym. Żeby nauczyło się konstruktywnych strategii rozwiązywania problemów i komunikowania się z innymi. Jeśli zdobędzie te umiejętności, jako dorosła osoba nie będzie wracała do autodestrukcyjnych metod. W przypadku nieprawidłowo kształtującej się osobowości proces ten jest jednak dłuższy, podobnie, gdy w grę wchodzą zaburzenia rozwojowe.
Czy samookaleczenia są częścią innych zaburzeń psychicznych?
Tak, jak najbardziej. Samouszkodzenia współtowarzyszą przede wszystkim depresji oraz zaburzeniom lękowym, czyli zaburzeniom emocjonalnym, ale także zaburzeniom rozwojowym. Ponadto mogą być oznaką nieprawidłowo kształtującej się osobowości. Z tej przyczyny wizyta u psychologa jest niezwykle ważna, bo kluczem do dobrze dobranej i skutecznej terapii jest prawidłowa diagnoza.
Czym grozi nieleczone samouszkadzanie się? Czy pogłębiający się problem powoduje skrajnie niebezpieczne zachowania?
Samouszkodzenia to zawsze bardzo niebezpieczny objaw. Dlatego psycholog wnikliwie sprawdza, czy nie towarzyszyły mu myśli rezygnacyjne, samobójcze. Jakie intencje miał młody człowiek. Z badań naukowych wynika, że wybór samookaleczeń jako metody radzenia sobie z napięciem może nabrać charakteru nawykowego i w dalszej kolejności eskalować do bardziej niebezpiecznych zachowań. Dlatego ważne jest monitorowanie każdego aktu i ich częstotliwości, sprawdzanie czy zranienia nie były głębsze.
Jaka jest dzisiaj skala dzieci i młodzieży samookaleczających się? Czy te liczby na przestrzeni ostatnich lat się zmieniały?
Skala jest bardzo dużo i stale rośnie, także przez popularność tej metody, poprzez zasięgi mediów społecznościowych. Są to liczby rzędu 15-20% wśród populacji nastolatków. Według danych Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, w ciągu ostatnich siedmiu lat odsetek młodzieży dokonującej samouszkodzeń wzrósł o 130 procent! Tak więc skala jest ogromna. Oczywiście przyczyniła się do tego pandemia i teraz liczby te nie będą już tak drastycznie rosły. Należy jednak pamiętać, że nie wszystkie „przypadki” są odnotowywane, ujmowane w statystykach.






