Epidemia depresji czy epidemia samotności? Prawdziwe źródła kryzysu psychicznego dzieci. O czym wciąż boimy się mówić?

Edyta Bednarz

Epidemia depresji czy epidemia samotności

W ostatnich latach coraz głośniej mówi się o kryzysie w psychiatrii dzieci i młodzieży. Temat ten regularnie pojawia się w mediach, często jednak w uproszczonej i sensacyjnej formie, która nie oddaje złożoności problemu. W naszym wywiadzie rozmawiamy z psychologiem, Edytą Bednarz, która obala powszechne mity i wskazuje na prawdziwe źródła trudności psychicznych młodych ludzi. Poruszamy kwestie wpływu współczesnego świata — Internetu, rozpadów rodzin, presji społecznej — a także zastanawiamy się, jak odpowiedzialnie mówić o zdrowiu psychicznym dzieci, by realnie im pomóc, zamiast zaszkodzić.

Zapraszamy do lektury i refleksji.

Czym jest – według Pani – rzeczywisty kryzys w psychiatrii dzieci i młodzieży? A co jest jego medialnym uproszczeniem lub przekłamaniem?

Zrzucanie całej winy za problemy psychiczne dzieci wyłącznie na brak psychiatrów dziecięcych to uproszczenie, które zakłamuje rzeczywistość. To wygodne hasło, ale zupełnie oderwane od prawdziwych przyczyn. Widzimy jedynie „końcówkę” problemu, udając, że w salonie nie stoi wielki słoń.

Współczesne problemy psychiczne dzieci i młodzieży to nie tylko kwestia dostępności specjalistów, ale przede wszystkim skutek wielu innych zjawisk, o których rzadko się mówi. Największym zagrożeniem nie jest już jedynie niewłaściwe traktowanie dzieci czy brak odpowiedniego wychowania i opieki ze strony dorosłych. Coraz poważniejszym problemem staje się niekontrolowany dostęp dzieci do Internetu, a więc także do pornografii czy patologicznych treści w mediach społecznościowych i na tzw. „patostreamach”. Dzieci uczą się przez obserwację — ale co dziś mają przed oczami?

Obserwują też, jak rozpadają się małżeństwa i rodziny, co dodatkowo podkopuje ich poczucie bezpieczeństwa. O tym jednak mało kto mówi. Zamiast szukać winnych wyłącznie wśród lekarzy i psychologów, warto spojrzeć szerzej i zapytać, jakie środowisko i wzorce sami tworzymy naszym dzieciom.

W ostatnich latach media często mówią o „epidemii depresji” czy „pladze zaburzeń psychicznych” u dzieci. Czy takie nagłówki mają coś wspólnego z rzeczywistością? Jak wpływają na postrzeganie problemów psychicznych?

Tak, mamy dziś do czynienia z epidemią depresji. Mamy całe pokolenia zagubionych, nieszczęśliwych ludzi — mimo że żyjemy w czasach, które technologicznie oferują nam niemal wszystko. Paradoksalnie, nigdy w dziejach ludzkości nie było nam tak dobrze, a jednak… Żyjemy w świecie natychmiastowej gratyfikacji i nieustannego porównywania się z innymi. Każdy „ma wszystko lepsze” — szybciej, więcej, piękniej. Kiedy nie masz tego, co mają inni, kiedy nie zarabiasz tyle co celebryci, kiedy Twój sukces nie przychodzi natychmiast i nie wyglądasz jak gwiazda z YouTube’a czy Instagrama — dostajesz całą paletę powodów, by czuć się gorszym, przegranym, niewystarczającym. To właśnie ten świat fałszywych ideałów, gonitwy za nierealnym obrazem życia i ciągłego poczucia bycia „nie dość dobrym” staje się dziś cichym sprawcą wielu kryzysów psychicznych.

Jakie są konsekwencje medialnego wyolbrzymiania problemów psychicznych wśród młodzieży? Czy może to prowadzić do nadrozpoznawalności lub nadużywania diagnoz?

Coraz częściej dostrzegam niepokojący trend wśród rodziców: dążenie do tego, by „zdiagnozować” dziecko za wszelką cenę — po to, by mogło liczyć na dodatkową pomoc w szkole, wydłużony czas na sprawdzianach czy egzaminach. To pozornie ułatwia życie, ale w gruncie rzeczy jest poważnym błędem.

Taka nadrozpoznawalność sprawia, że zamiast wzmacniać poczucie własnej wartości, nieświadomie wmawiamy dziecku, że jest „inne” — i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu.

Paradoks polega na tym, że rodzice chcą dobrze — chcą ułatwić swoim dzieciom życie. A efekt bywa odwrotny: dzieci, które naprawdę potrzebują fachowej pomocy i realnego wsparcia, często jej nie dostają, bo w tłumie niepotrzebnych zaświadczeń ich głos ginie bez echa.

Czy sądzi Pani, że media niepotrzebnie „medykalizują” naturalne kryzysy rozwojowe dzieci i młodzieży, przedstawiając je jako patologie?

Media z natury szukają tematów, które przyciągną uwagę. Taka jest ich rola — dramaty i kryzysy zawsze się sprzedają. Problem w tym, że jeśli szukamy źródeł trudności w złym miejscu, nie jesteśmy w stanie postawić właściwej diagnozy, a tym samym — zastosować skutecznego leczenia.

Prawdziwym problemem nie jest jedynie „kryzys psychiatrii dziecięcej”. Problemem są dzieci niechciane, odrzucone, zaniedbane i wykorzystywane — te, które przez całe życie będą dźwigać ciężar psychicznych ran. To właśnie te dzieci w dorosłym życiu najczęściej szukają ulgi w samookaleczaniu, próbach samobójczych, używkach, agresji wobec siebie i innych.

A jeśli do tego dołożymy jeszcze przemoc rówieśniczą, powstaje cały tłum przerażonych, zalęknionych dzieciaków, którym coraz trudniej skutecznie pomóc. Nie mamy szans dotrzeć do każdego, kto cierpi psychicznie — dlatego tak ważne jest, by uczyć młodych ludzi, że często to cierpienie rodzi się w ich własnych myślach, wyobrażeniach, ocenach i przekonaniach.

Ból psychiczny nie znika, gdy przykryje się go bólem fizycznym — da się go co najwyżej na chwilę zagłuszyć. Problem niechcianych dzieci to jedna z największych, a jednocześnie najbardziej przemilczanych ran naszego społeczeństwa. Odrzucenie — fizyczne czy emocjonalne — zostawia w człowieku pustkę, którą później w dorosłym życiu próbuje się wypełnić agresją, autodestrukcją, alkoholem, narkotykami albo całkowitym wycofaniem się ze świata.

Jak powinny wyglądać odpowiedzialne przekazy medialne na temat zdrowia psychicznego dzieci?

Przede wszystkim należałoby przestać gonić za sensacją, a zacząć szukać prawdziwych przyczyn tragedii — bo winnych bywa wielu i często są tuż obok nas. Krzykliwe nagłówki przyciągają uwagę, ale nie wyjaśniają, dlaczego doszło do dramatu ani co mogło go powstrzymać.

Zamiast tego powinniśmy skupić się na realnej prewencji nadużyć, otoczyć opieką dzieci, które przyszły na świat niechciane i wesprzeć te, które tej pomocy potrzebują — zanim problemy psychiczne zdążą rozwinąć skrzydła.

Dzieci powinny mieć dostęp do praktycznej edukacji o roli emocji w naszym życiu, o tym, jak działa ludzka psychika i jak świadomie z niej korzystać. Powinny uczyć się, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, jak nazywać i rozumieć swoje uczucia, jak budować w sobie poczucie wartości i odporność psychiczną.

Ale przede wszystkim każde dziecko powinno od samego początku wiedzieć jedno: że od momentu narodzin wszyscy — bez wyjątku — zasługujemy na szacunek, troskę i wsparcie. To powinien być fundament, na którym budujemy przyszłość kolejnych pokoleń.

Czy widzi Pani potrzebę szerszej edukacji dziennikarzy na temat psychiki dzieci i młodzieży?

Nie chodzi o to, żeby „edukować dziennikarzy”, ale żeby uczyć całe społeczeństwo patrzeć głębiej. Chciałabym, żeby dziennikarze zainteresowali się nie tylko krzykliwym nagłówkiem o kolejnym dramatycznym przestępstwie, ale tym, co stoi za takim czynem. Bo prawda jest brutalna — większość osób, które w dorosłym życiu popadają w konflikt z prawem, wykazują agresję, uzależniają się od narkotyków czy wchodzą na przestępczą ścieżkę, to często dzieci, które kiedyś były niechciane, opuszczone, zaniedbane.

Pokazuje się tylko efekt końcowy: ktoś kogoś zabił, skrzywdził, zmaltretował. To budzi emocje, daje oglądalność — ale nic nie mówi o źródłach tej przemocy. Marzy mi się świat, w którym każdy rozumie jedną prostą prawdę: jeśli będziemy źle traktować dzieci, ten ból kiedyś do nas wróci — w różnych, często tragicznych formach.

Jakie działania – poza leczeniem – mogłyby realnie wesprzeć zdrowie psychiczne młodych ludzi? I dlaczego o nich mówi się mniej?

Żyjemy w czasach, w których coraz mniej rzeczy jest pewnych. Mamy dostęp do technologii, której nie umiemy w pełni okiełznać. Zmagamy się z kryzysem rodzicielstwa, kryzysem relacji, trudnością w budowaniu i podtrzymywaniu więzi. Świat wokół nas przyspieszył tak bardzo, że coraz trudniej go zrozumieć. Na dodatek każdego dnia zalewa nas fala dezinformacji.

Co możemy zrobić w tym chaosie? Możemy zacząć od rzeczy najprostszej i najważniejszej — od bliskiej relacji z własnym dzieckiem. Od wspólnego czasu, od uwagi, od rozmowy. Możemy pokazać mu, jak wygląda dobra, bezpieczna relacja między rodzicami a dziećmi — bo na to wciąż mamy wpływ, nawet jeśli na wiele innych rzeczy już nie.

Musimy zrobić wszystko, by nasze dziecko wiedziało, że w trudnej chwili ma do kogo się zwrócić, że nie zostanie samo ze swoim lękiem czy wstydem. To niełatwe, trudno ująć to w kilku zdaniach — ale musimy próbować. Od tego zaczyna się zmiana, której tak bardzo dziś potrzebujemy.

Wywiad z ekspertem:

Jestem magistrem Społecznej Psychologii Klinicznej, którą ukończyłam w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Pracuję jako terapeutka EEG Biofeedback, a dzięki ukończeniu kursów Praktyk i Master NLP na co dzień wspieram rozwój osobisty oraz poszerzanie samoświadomości moich klientów.

W 2019 r. uzyskałam certyfikat hipnoterapeuty w Omni Hypnosis Training Center oraz dołączyłam do National Guild of Hypnotists. Pracuję z młodzieżą i dorosłymi w poradni Centrum CBT, gdzie pełnię rolę psychologa i diagnosty. Specjalizuję się w zaburzeniach lękowych, traumie rozwojowej oraz zaburzeniach zachowania.

Ukończyłam również szkolenie z zakresu psychoonkologii, a obecnie uczestniczę w pierwszym w Polsce kursie psychogastroenterologii, który pozwala mi poszerzać kompetencje w obszarze zależności między psychiką a funkcjonowaniem układu pokarmowego.

Każdego dnia staram się łączyć wiedzę, doświadczenie i empatię, aby jak najlepiej wspierać osoby, które powierzają mi swoje historie.