Terapia środowiskowa to jedna z najważniejszych form wsparcia dla osób i rodzin zmagających się z trudnościami emocjonalnymi, wychowawczymi czy społecznymi. Jej unikalną cechą jest praca w naturalnym otoczeniu podopiecznego, co pozwala lepiej zrozumieć jego sytuację, a także wprowadzać zmiany w codziennym życiu. Jednak ta forma pomocy stawia przed terapeutą szczególne wyzwania – wymaga nie tylko empatii i umiejętności budowania relacji, ale również balansowania między dwoma kluczowymi aspektami: kontrolą i wolnością. Jak znaleźć złoty środek między wspieraniem a wymaganiem? Jakie dylematy towarzyszą tej pracy i jak wpływa ona na samych terapeutów? O tym rozmawiamy z Anną Pieczyńską, terapeutką środowiskową.
Zapraszamy do lektury wywiadu.
Jak rozumie Pani pojęcia „kontrola” i „wolność” w kontekście pracy terapeuty środowiskowego? Jak te koncepcje manifestują się w codziennej praktyce?
Moim zdaniem „kontrola” w pracy terapeuty środowiskowego polega na sprawdzeniu stanu faktycznego i porównaniu z ustalonymi normami społecznymi, natomiast „wolność” to pojęcie, które daje wybór.
Ja w pracy terapeuty mogą edukować rodziców, dawać różnego rodzaju rady, natomiast to od niech zależy czy je wprowadzą w życie. Kontrolować mogę z wizyty na wizytę czy dane wskazówki zostały wdrożone, sprawdzone w codziennych sprawach pacjenta i jego rodziny. Raczej nie rozliczam, staram się dawać zrozumienie i motywuję do podjęcia pracy, aby zmienić komfort życia, często nie tylko pacjenta, ale również całej rodziny.
Zdarza się również, że rodzina nie jest gotowa do podejmowania określonych wyzwań, a moja „kontrola” jest bezskuteczna, dlatego w takich sytuacjach podejmuję decyzję o zakończeniu współpracy.
Dlaczego znalezienie równowagi między kontrolą a wolnością jest tak istotne w terapii środowiskowej? Jakie mogą być konsekwencje przechylenia się w jedną lub drugą stronę?
Konsekwencje mogą być różnorodne i dotyczyć zarówno pacjenta, jak i terapeuty. Wszystko zależy od tego, z jakim problemem pacjent zgłasza się na terapię. Nadmierne przejęcie kontroli lub przekroczenie granic w relacji terapeutycznej może prowadzić do wielu trudności. U pacjenta może to wywołać wzrost lęku, poczucie presji czy nawet zniechęcenie do dalszej pracy nad sobą. Może pojawić się również opór – zarówno jawny, jak i ukryty – który znacząco utrudni proces terapeutyczny.
Dla terapeuty taka sytuacja również bywa obciążająca. Próba „pociągnięcia” pacjenta na siłę, bez jego gotowości, może prowadzić do frustracji, poczucia bezsilności, a w dłuższej perspektywie – do zawodowego wypalenia. Warto pamiętać, że terapeuta ma wpływ jedynie na proces, jaki tworzy wspólnie z pacjentem, ale nie może w pełni kontrolować jego postępów ani gotowości do zmian. Kluczem jest zrozumienie, że terapia to współpraca – oparta na wzajemnym zaufaniu, akceptacji tempa pracy pacjenta i respektowaniu jego granic. Dopiero w takim bezpiecznym kontekście możliwe jest realne i trwałe wprowadzanie zmian.
W jakich sytuacjach interwencja terapeuty środowiskowego wymaga większej kontroli nad otoczeniem lub działaniami podopiecznego?
Myślę, że szczególnie ważnym momentem interwencji jest ten, w którym odkrywamy, że za zamkniętymi drzwiami dochodzi do przemocy. To sygnał, którego nie wolno ignorować. W takich sytuacjach kluczowe jest stałe monitorowanie sytuacji, zapewnienie osobie doświadczającej przemocy poczucia wsparcia i bezpieczeństwa oraz motywowanie jej do podjęcia kroków prowadzących do zmiany otoczenia. Niezwykle istotne jest również informowanie odpowiednich służb – policji, ośrodków pomocy społecznej, czy organizacji zajmujących się pomocą ofiarom przemocy – tak, aby mogły podjąć działania chroniące życie i zdrowie poszkodowanego. To proces wymagający empatii, cierpliwości i stanowczości, ponieważ często osoby dotknięte przemocą potrzebują czasu, by zaufać i zdecydować się na realne zmiany w swoim życiu.
Jakie narzędzia i strategie stosuje Pani, aby wprowadzać niezbędną kontrolę, minimalizując jednocześnie poczucie ograniczenia wolności u podopiecznych?
Zdecydowanie kluczowe znaczenie w mojej pracy mają strategie motywacyjne. Jedną z najskuteczniejszych metod, które stosuję, jest dialog motywujący – podejście skoncentrowane na pacjencie, którego głównym celem jest wydobycie jego wewnętrznej motywacji do zmiany. W pracy środowiskowej niezwykle ważne jest, aby punktem wyjścia były wartości, potrzeby i cele samego pacjenta oraz jego rodziny. Dlatego podczas pierwszych spotkań skupiam się przede wszystkim na rodzicach lub opiekunach. Staram się rozpoznać ich zasoby, wzmocnić poczucie sprawczości i dostarczyć im niezbędnej wiedzy oraz narzędzi, które pozwolą im skuteczniej wspierać dziecko.
Dopiero na tym fundamencie przechodzę do pracy z dzieckiem lub całą rodziną, wspólnie wyznaczając cele, które są przede wszystkim realne i osiągalne. Rozpoczynamy od małych kroków – prostych zadań, które szybko przynoszą widoczne efekty. To podejście pozwala utrzymać motywację na odpowiednim poziomie, zapobiegając frustracji i poczuciu bezsilności.
W swojej pracy często stosuję pozytywne wzmocnienie – nie tylko wobec dzieci, z którymi pracuję, ale również wobec rodziców. Wierzę, że docenienie ich wysiłków, zauważenie postępów i wsparcie dobrym słowem mają ogromną moc. Dla wielu opiekunów słowa uznania są najlepszą nagrodą, która dodaje im energii do dalszych działań. Właśnie w tym, w budowaniu nadziei i poczucia wpływu na własne życie, upatruję największej wartości terapii środowiskowej.
Jakie wyzwania wiążą się z utrzymaniem kontroli w środowisku naturalnym podopiecznego, w porównaniu do bardziej instytucjonalnych form terapii?
Na pewno warto podkreślić, że praca terapeuty w miejscu zamieszkania pacjenta niesie ze sobą zarówno ogromny potencjał, jak i pewne wyzwania. Domowa przestrzeń, choć daje możliwość lepszego poznania naturalnego środowiska funkcjonowania dziecka i rodziny, nie zawsze sprzyja pełnej swobodzie w rozmowie. Czasami trudniej jest poruszać tematy wrażliwe czy omawiać kwestie wymagające większej koncentracji, ponieważ obecność innych domowników, codzienne obowiązki czy atmosfera miejsca mogą wpływać na przebieg spotkania.
Dlatego, informując rodziców lub dziecko o istotnych kwestiach związanych z procesem terapeutycznym, często decyduję się na rozmowę w neutralnym, profesjonalnym otoczeniu – w gabinecie. Zdarza się, że po kilku spotkaniach w domu zapraszam jednego z członków rodziny właśnie do gabinetu, aby w spokojniejszej, bardziej intymnej przestrzeni omówić kluczowe zagadnienia, ustalić wspólne cele czy podsumować postępy terapii. Takie połączenie pracy w środowisku naturalnym pacjenta z możliwością spotkań w gabinecie pozwala zachować równowagę między autentycznym poznaniem sytuacji rodzinnej a potrzebą bezpiecznej i poufnej rozmowy.
W jaki sposób terapeuta środowiskowy wspiera podopiecznego w podejmowaniu własnych decyzji i braniu odpowiedzialności za swoje działania? Jakie są granice tej wolności?
Tworzenie atmosfery sprzyjającej współpracy, zaufaniu i otwartości, a także zapewnienie bezpiecznych i komfortowych warunków pracy, zwiększa zaangażowanie ze strony pacjenta, co może dawać mu uczucie stanowienia o sobie.
Taka atmosfera pozwala pacjentowi na swobodne wyrażanie swoich emocji, myśli i obaw, co jest kluczowe dla procesu terapeutycznego. Poczucie akceptacji i zrozumienia sprzyja budowaniu relacji opartej na partnerstwie, w której pacjent czuje, że jego głos ma znaczenie. Dzięki temu zwiększa się jego motywacja do podejmowania wysiłku i aktywnego uczestniczenia w terapii, a sam proces leczenia staje się bardziej efektywny i satysfakcjonujący.
Czy zdarzają się sytuacje, w których nadmierna wolność może być szkodliwa dla podopiecznego lub jego otoczenia? Jak Pani sobie z tym radzi?
Myślę, że żadna skrajność nie jest korzystna – zarówno nadmierna kontrola, jak i zbyt duża swoboda mogą okazać się dla pacjenta niekorzystne. Nadmierna wolność może prowadzić do poczucia zagubienia, braku poczucia bezpieczeństwa i trudności w podejmowaniu decyzji, natomiast zbyt duża kontrola może ograniczać autonomię, obniżać poczucie sprawczości i wywoływać bunt. Kluczowe jest znalezienie równowagi, a ta zawsze powinna wynikać z indywidualnych potrzeb i trudności, z jakimi mierzy się pacjent. Terapeuta powinien więc elastycznie dopasowywać poziom wsparcia i granic, by jednocześnie wzmacniać poczucie bezpieczeństwa i rozwijać umiejętność samodzielnego funkcjonowania.
Jakie czynniki wpływają na dynamiczną równowagę między kontrolą a wolnością w terapii środowiskowej? Czy zmienia się ona w zależności od etapu terapii, indywidualnych potrzeb podopiecznego czy kontekstu środowiskowego?
Wszystko zależy na jakim etapie terapii jesteśmy, od tego czy uda nam się nawiązać dobrą relację z pacjentem, jakie są indywidualne potrzeby naszego pacjenta oraz jakie są zasoby rodziny, szkoły.
Jakie są najczęstsze dylematy i wyzwania związane z utrzymaniem tego balansu? Proszę opisać konkretne sytuacje, z którymi się Pani spotkała.
Ostatnio coraz częściej spotykam się z dylematami dotyczącymi kończenia procesów terapeutycznych. Zauważyłam, że w wielu przypadkach konieczne było świadome przygotowywanie pacjentów do momentu zakończenia terapii. Pojawia się bowiem zjawisko swoistego „uzależnienia” od terapii – pacjenci zaczynają odczuwać lęk przed samodzielnym funkcjonowaniem bez regularnego wsparcia terapeuty. Często słyszę pytania w stylu: „Jak my sobie teraz bez Pani poradzimy?”, a w ich głosie słychać autentyczną obawę.
Co ciekawe, dotyczy to również procesów trwających długie miesiące, a czasem nawet lata – mimo że pacjentom przekazano liczne narzędzia do radzenia sobie w trudnych sytuacjach, wciąż towarzyszy im niepewność. Z jednej strony jest to zrozumiałe – relacja terapeutyczna daje poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji i bycia wysłuchanym. Z drugiej jednak, rolą terapeuty jest nie tylko towarzyszenie w zmianie, ale także umożliwienie pacjentowi usamodzielnienia się, tak by mógł z powodzeniem wykorzystywać zdobyte zasoby w codziennym życiu.
Ten moment rozstania często staje się nie tylko wyzwaniem, ale też ważnym elementem procesu terapeutycznego – okazją do podsumowania drogi, którą pacjent przeszedł, wzmocnienia jego poczucia sprawczości i zaufania do samego siebie. Warto o tym rozmawiać zarówno w środowisku terapeutycznym, jak i z pacjentami, aby proces zakończenia terapii był równie świadomy i konstruktywny, jak jej przebieg.
Jakie kompetencje i umiejętności są kluczowe dla terapeuty środowiskowego, aby skutecznie nawigować między kontrolą a wolnością?
Kluczowymi kompetencjami terapeuty środowiskowego są przede wszystkim umiejętność stawiania jasnych i zdrowych granic w relacji z pacjentem oraz budowanie opartego na zaufaniu, profesjonalnego kontaktu. Równie istotne jest rozwijanie zdolności organizacyjnych i koordynacyjnych, które pozwalają skutecznie współpracować z rodziną pacjenta, szkołą, instytucjami pomocowymi czy innymi specjalistami zaangażowanymi w proces wsparcia. Terapeuta środowiskowy powinien także wyróżniać się wysoką samoświadomością – zdolnością do refleksji nad własnymi emocjami, granicami i stylem pracy – co pozwala mu na efektywne i etyczne działanie. Niezbędna jest również gotowość do ciągłego podnoszenia swoich kwalifikacji i aktualizowania wiedzy, aby móc odpowiadać na dynamicznie zmieniające się potrzeby pacjentów i środowiska, w którym funkcjonują. Dzięki połączeniu tych umiejętności i postawy, terapeuta środowiskowy staje się skutecznym wsparciem w procesie leczenia i integracji społecznej swoich podopiecznych.
Czy istnieją jakieś „złote zasady” lub wytyczne, którymi kieruje się Pani w poszukiwaniu tego balansu?
Raczej opieram się na intuicji, która w mojej pracy odgrywa ważną rolę. Jednak kiedy pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości, nie zostaję z nimi sama – omawiam je z zespołem. Wspólna analiza sytuacji pozwala mi spojrzeć na problem z różnych perspektyw, co często prowadzi do odkrycia nowych rozwiązań i lepszego zrozumienia potrzeb podopiecznych. Właśnie ta możliwość korzystania z doświadczenia i wiedzy innych specjalistów daje mi poczucie bezpieczeństwa, wspiera w podejmowaniu decyzji i pozwala zachować niezbędny balans w pracy, która bywa wymagająca emocjonalnie.
Jak zmienia się podejście do kwestii kontroli i wolności w terapii środowiskowej na przestrzeni lat? Czy obserwuje Pani jakieś nowe trendy lub wyzwania w tym obszarze?
Pojawia się wiele wyzwań, które wymagają od nas większej odpowiedzialności i zaangażowania. Jednym z kluczowych obszarów jest obecnie kwestia ochrony małoletnich. Wprowadzenie nowych regulacji oraz rozwój polityki w tym zakresie sprawiają, że musimy jeszcze uważniej przyglądać się sytuacji naszych pacjentów. Ochrona dzieci i młodzieży to nie tylko obowiązek prawny, ale przede wszystkim moralny – oznacza konieczność reagowania na wszelkie sygnały mogące świadczyć o zagrożeniu ich bezpieczeństwa, a także tworzenie bezpiecznej przestrzeni, w której mogą otrzymać wsparcie. Wymaga to od nas nieustannego podnoszenia kompetencji, czujności w codziennej pracy oraz ścisłej współpracy z instytucjami zajmującymi się ochroną praw dziecka.
Anna Pieczyńska, terapeuta środowiskowy